Dr Beata Skrzydlewska
Instytut Historii Sztuki
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
Kroniki imbramowickie jako źródło wiedzy o wielopłaszczyznowej działalności klasztoru Norbertanek w Imbramowicach
Po raz pierwszy Premonstratensi osiedlili się w Polsce roku 1126 we Wsi Kościelnej pod Kaliszem. Po czterdziestu czterech latach od utworzenia zakonu męskiego, zdecydowano także o założeniu w Polsce pierwszego konwentu żeńskiego w Strzelnie w roku 1170, zaś w dalszej kolejności osiedlały się mniszki na Zwierzyńcu w Krakowie, w Płocku, w Hebdowie (Brzesko), w Żukowie, w Imbramowicach i w Krzyżanowicach. Ostatnie trzy żeńskie opactwa powstały w wieku XVII: w Łęczycy, w Krakowie i w Bolesławcu nad Prosną. Z tak wielu konwentów istniejących na naszych ziemiach do dnia dzisiejszego pozostały w Polsce tylko dwa klasztory sióstr norbertanek, na Zwierzyńcu w Krakowie i właśnie w Imbramowicach.
Klasztor w Imbramowicach, który jest przedmiotem mojego zainteresowania, został ufundowany przez Iwona Odrowąża w 1229 roku we wsi, noszącej pierwotnie nazwę Dłubnia, od przepływającej obok rzeki, przy której wieś była położona. Obecnie oddalone od Krakowa o 32 kilometry Imbramowice należą administracyjnie do powiatu olkuskiego. Pierwszą ksieni obwołana została Gertruda Odrowąż, niestety na temat jej działalności nie zachowały się prawie żadne informacje, ale na przestrzeni prawie ośmiuset lat rządy w klasztorze imbramowickim sprawowało około pięćdziesięciu przełożonych. Na podstawie dokumentów udało się ustalić imiona trzydziestu czterech ksieni zarządzających dobrami imbramowickimi. Pomimo wielu zawirowań dziejowych klasztor norbertanek w Imbramowicach istnieje nieprzerwanie, od pierwszej połowy XIII w. do dnia dzisiejszego.
Historia kronik
W Archiwum klasztornym wśród wielu dokumentów, znajdują się Kroniki spisywane od 1703 r., w dużej części własnoręcznie przez liczne przełożone klasztoru. Informacje archiwalne, jak i odnotowywane tam na bieżąco fakty z życia klasztoru są dokumentem istotnym, koncentrują się bowiem nie tylko na epizodach związanych z życiem duchowym, ale pokazują życie miejscowej ludności i ważne wydarzenia epokowe, znane z podręczników historii a widziane oczami współczesnych.
Kroniki spisywać zaczęto późno, bo dopiero na początku XVIII wieku. Wczytując się w pochodzące jeszcze z XVI wieku wizytacje, odnajdujemy wyraźne zalecenia biskupów, co do tego, aby mniszki notowały dla potomnych w prowadzonych na bieżąco kronikach ważne wydarzenia z życia swojego klasztoru. Jednak dzieje klasztoru spisywać zaczęła dopiero od roku 1703, prawdopodobnie od lipca – ksieni Zofia Grothówna. Kronika prowadzona przez nią obejmuje lata 1703-17417. Po jej śmierci, w roku 1741 kontynuowały tę tradycję jej następczynie: Katarzyna Bąkowska (1741-1758), Teresa Mieroszewska (1758-1769), Konstancja Wolicka (1769-1779), Felicjana Otfinowska (1779-1785), Konstancja Kręska (1785-1796), Anna Bętkowska (1796-1803) i Marianna Kozubska (1803-1834 ?). Niestety podczas sprawowania opieki nad zakonem przez Wiktorię Zdanowską (1834-1848), Bronisławę Świtanowską (1848-1866), Mariannę Trzebińską (1866-1882), Annę Oraczewską (1882-1890), Marię Nidecką (1890-1917), Anzelmę Wiślicką (1917-1920) i Stefanię Czerkiewicz (1920-1924) dzieje zakonu nie były spisywane. Retrospektywną historię opierając się na ustnych przekazach, na wizytacjach biskupich, na odłożonej w archiwum korespondencji spisała dopiero w 1924 roku Maria Łukaszewska (1939-1945).
W kronikach spisane są dzieje klasztoru, ale kroniki są także świadectwem znaczącej pozareligijnej działalności zakonu kontemplacyjnego. W sposób szczególny są świadectwem kulturotwórczej roli zakonu w dziedzinie życia narodowego, obrazują znaczące dokonania na polu życia społecznego, w tym ekonomicznego, edukacyjnego, a także w dziedzinie sztuki. Zakon kontemplacyjny jawi się w świetle kronik jako wspólnota otwarta na świat, na człowieka, wspólnota realnie działająca w tym świecie, choć odgrodzona od świata klauzurą i całkiem dosłownie murem.
Klasztor w Imbramowicach należy do klasztorów kontemplacyjnych, a życie klauzurowe św. Norbert zaliczył do ważniejszych praktyk premonstrateńskich, zalecając wyraźnie „wychodźcie jak najrzadziej poza obręb klasztoru i to jedynie w razie koniecznej potrzeby, gdyż wśród światowego roztargnienia, stracilibyście słodycz rzeczy niebieskich […] i otwarlibyście drzwi dla miłości zwodniczego świata.” Jakkolwiek norbertanki niewątpliwie stosują się do tego zalecenia pozostając przez całe swoje doczesne życie – od wstąpienia do zakonu – poza murami klasztoru, to jednak doskonale znają realia życia pozaklasztornego, co więcej obserwują je bacznie i wychodzą temu życiu naprzeciw. Zakon kontemplacyjny okazuje się ośrodkiem promieniowania kultury na środowisko świeckie żyjące poza murami klasztoru i to w każdej dziedzinie: w religii, moralności, nauce i w sztuce.
***
Rządy ksieni Zofii Grothówny przypadały na lata dla kraju szczególnie ciężkie. To czas trudny pod względem politycznym jak i ekonomicznym. Doświadczała tych ciężarów ludność najbiedniejsza nękana nakładanymi nieustannie podatkami, zmuszana do karmienia stacjonujących niemal codziennie wojsk, które regularnie dopuszczały się rabunku. Jak wynika z Kronik Ksieni Grothówna nieustannie pomagała tym najbiedniejszym. Dnia 30 kwietnia 1713 roku odnotowała w Kronice „W tym roku, dla ustawicznych podatków, widząc zrujnowanie poddanych, tak że większa połowa ludzi ziarna zboża do wysiewu nie mieli, musiałam kazać im pozasiewać, a niektórym i na pożywienie dawać, bo ledwo od głodu ludzie nie umierali…”. Dnia 26 maja tegoż roku zapisał „Widząc tak wielkie nieurodzaje, bo oziminy z grontu przepadły, a chłopi tak zubożeli (s. 142) przez ustawiczne podatki i przechody żołnierskie nie mieli czem siać […] ani co jeść, więc cokolwiek mogło bydź (sic!) zboż po folwarkach, ujmując swojej potrzebie, rozdało się między poddanych tak na siewy jako i pożywienie”. Ludność okoliczną nawiedzały także powodzie i klęski nieurodzaju. Tak jak w 1737 roku, kiedy w całym kraju panował wielki głód i wówczas Zofia Grothówna wraz mniszkami imbramowickimi spieszyła ludności z pomocą materialną. „W tym roku był wielki głód między ludźmi […] a Dobrodzika Panna Ksieni nasza co mogło być, kazała mąki mleć, kasze robić, grochu co wystarczyło kazała dawać na pożywienie ubogim poddanym zgłodniałym”. By zwiększyć możliwości zarobkowania, wysyłały zakonnice miejscowych chłopów na naukę dodatkowego zawodu. Zdawały sobie jednak sprawę, że pomoc ta jest niewystarczająca, toteż w roku 1735 założyła ksieni przyklasztorną kasę zapomogowo-pożyczkową dla potrzebujących poddanych, tzw. “Górę Pobożności”, aby biedni pożyczali pieniądze na kupno wołów, koni i inne potrzeby. Na potrzeby tego przedsięwzięcia przekazała 240 złotych, zaś ksiądz kanonik Lochman złotych 667.
Ludność osłabioną głodem dręczyły wciąż choroby, toteż roku 1750 z fundacji księdza kanonika Lochmana na terenie własności klasztornych wzniesiono szpital dla ubogich i starców. Z protokołu wizytacyjnego z 1783 r.18 dowiadujemy się, że siostry przeznaczały rocznie na utrzymanie siedmiu ubogich w szpitalu 10 korców i 4 miary żyta, 5 korców i 4 miary jęczmienia, 5 korców i 4 miary prosa, 2 korce i 10 miar owsa, 7 miar grochu. Pod kapustę 3 zagony, pod marchew 4 i pod rzepę 7. Ofiarowywały na potrzeby szpitala 49 łokci płótna. Ze znacznie późniejszego protokołu wizytacyjnego prepozyta ks. Stanisława Ptaszyńskiego dowiadujemy się, że klasztor utrzymywał także stale felczera dla dobra ogółu ludności w wioskach klasztornych. W wypadkach cięższych wzywano lekarza.
Spieszyły, więc norbertanki z materialną pomocą, budowały dla miejscowej ludności nowe chaty, ale starały się także o formację religijną i moralną ludu. Urządzono w 1707 r. w kościele klasztornym dwutygodniowe misje, które prowadzili księża misjonarze, a w której brało udział kilka tysięcy ludzi “z wielką pociechą duchowną naszą, bośmy się przez dwie niedziele rano i po południu nasłuchały żarliwych kazań, ale ja stąd osobliwie ukontentowanie miałam, że to nabożeństwo wielkie pożytki na duszach naszych poddanych odprawiło”.
Z protokołów wizytacyjnych, między innymi z czasów biskupów Jakuba Zadzika i Jędrzeja Trzebnickiego, dowiadujemy się, że w zakonie rozwijała się prężnie już w XVI wieku działalność edukacyjna i wychowawcza.
Czy norbertanki przyjmowały wówczas na wychowanie tylko świeckie panny szlachcianki, czy także mieszczanki, nie wiemy tego. Nie ma też ma żadnych informacji na podstawie, których można określić wiek dziewcząt rozpoczynających naukę. Pewne jednak jest to, że nie mogły pozostawać w szkole zakonnej dłużej niż do szesnastego roku życia. Uczone były czytania, pisania, robót ręcznych i musiały uczestniczyć w klasztornej pobożności. Nie mogły opuszczać murów klasztornych, nie mogły też zamieszkiwać w celach zakonnych, jadać w zakonnym refektarzu ani przebywać w szkole nowicjuszek. Spotkania z rodzicami także miały być ograniczone do minimum, nad ich wychowaniem czuwać miała mistrzyni. Pierwszą mistrzynią panien świeckich, której nazwisko pojawiło się dokumentach była, pełniąca tę funkcję w latach 1626-1635 siostra Regina Malicka.
Znacznie więcej o działalności edukacyjnej dowiadujemy się od momentu spisywania kronik. Za rządów ksieni Grothówny szkoła klasztorna wciąż funkcjonowała. Czytając kroniki poznać możemy nazwiska dziewcząt uczących się w szkole przyklasztornej. Były to zarówno córki bogatych obywateli kraju: wojewodów, kasztelanów, starostów, obok których przyjmowano do nauki ubogie panny, na których utrzymanie łożył biskup lub klasztor, np. przyjęto na wychowanie jedenastoletnią sierotę, pannę Starowiejską, za którą miał płacić biskup Łubieński20. Wychowanki w tym czasie bywały całkiem małe, najmłodsza, o której istnieje wzmianka Ewa Ponińska, wojewodzianka poznańska, w momencie przyjmowania do szkoły miała 3 lata i przebywała w klasztorze jeden rok, wspomniana była też pięcioletnia Tereska Żarska. Jednak kształcono głównie dziewczęta między dziewiątym a piętnastym, szesnastym rokiem życia np. niejaka pani Krzeszowa oddała córkę na ćwiczenie w wieku lat 9. Ale w XVIII wieku wychowankami bywały także panny dorosłe (18-20 lat), np. dwie wojewodzianki bracławskie Jordanówny. Owa rozpiętość wieku uczennic wskazuje na to, że wychowanie musiało być prowadzone indywidualnie. Nie zachowały się informacje ile rocznie kształciło się w klasztorze uczennic, prawdopodobnie jednak liczba ich nie przekraczała dwudziestu. Szkoła cieszyła się dużym uznaniem, zdarzało się bowiem, że nie zawsze można było przyjąć na naukę wszystkie chętne dziewczęta. Głównym celem było wychowanie i wykształcenie religijne, ale także edukacja świecka w stopniu podstawowym, uczono pisania, czytania i rachunków. Wiemy, że oprócz zakonnic zatrudniano w szkole nauczycielki cudzoziemki do nauki języków obcych. Języka francuskiego uczyła- Francuzka, niemieckiego – Niemka. Zatrudniano także nauczycielkę śpiewu, gry na klawikordzie i robót kobiecych.
Szkoła działała przez cały wiek XVIII i I poł. wieku XIX. Gdy ksienią wybrana została w 1834 roku Wiktoria Zdanowska, szkoła elementarna, którą siostry wiele lat kierowały, otrzymała rangę Instytutu Wyższego dla Dziewcząt. Szkoła podzielona była na dwa kursy: klasę wstępną i trzy klasy „wyższe”. Przeglądając kroniki i protokoły wizytacyjne możemy ustalić, że w tamtym czasie do szkoły przyjęto: w 1837 r. 22 uczennice, w roku 1838 – 31, a w 1843 r. było już uczennic 43. Jak wielkie znaczenie miała szkoła imbramowicka przypomina w swym pamiętniku biskup Łętowski, odnotowując że była to jedyna szkoła „na cały kraj, Radomskie i Krakowskie, w którym panienki uboższych rodziców wychowanie katolickie odbierały”.
Za rządów Bronisławy Świtanowskiej Instytut dla panien rozwijał się niezwykle prężnie, rocznie przyjmowano na naukę sześćdziesiąt uczennic. Oprócz uczących zakonnic nadal sprowadzano do nauki języków obcych nauczycielki zza granicy. Corocznie szkołę wizytował inspektor rządowy, który wysoko oceniał nauczanie i wychowanie panien, ale też zarzucał każdorazowo słabą znajomość języka rosyjskiego. Aby nie dopuścić do zamknięcia szkoły zaangażowano nauczycielkę z gruntowną znajomością języka rosyjskiego, jedna już wkrótce, po Powstaniu styczniowym w 1863 r. szkołę dla panien zamknięto.
Działalność edukacyjną udało się wznowić dopiero na początku XX wieku. Ksieni Maria Nidecka, idąc w ślady swoich poprzedniczek, otworzyła szkołę o nieco innym charakterze – szkółkę elementarną dla wiejskich dziewcząt. Szkółka była zalążkiem otwartej 15 listopada 1919 r Szkoły Gospodarczej wraz z internatem dla dziewcząt wiejskich. Do szkoły corocznie przyjmowano czterdzieści ubogich dziewcząt i zatrudniono w niej dodatkowo cztery nauczycielki. Działalność ta zyskała uznanie ówczesnych władz duchownych oraz Ministerstwa Rolnictwa a szkoła działała nieprzerwanie aż do wybuchu II wojny światowej.
Każda z przełożonych zakonu imbramowickiego niosła pomoc i miała wpływ na kulturotwórczą rolę zakonu, jednak szczególnie godne podziwu są oddanie i przedsiębiorczość Zofii Grothówny. Zważywszy na fakt, że przejmując funkcje ksieni po siostrze Krystynie Oraczewskiej, zastała klasztor zadłużony, zaś budynki klasztorne w kompletnej ruinie, musiała się Ona wykazać niezwykłym talentem organizacyjnym. „Odebrałam przełożeństwo w dzień świętego Kajetana, który na samej Opatrzności Boskiej swój zakon fundował, alem i ja jednego szeląga przy tym przełożeństwie nie odebrała, w spiżarni także, ani mąki, masła, słoniny, ani żadny rzeczy nie było nic, tak z prowiantu jako i sprzętu domowego. Bydła po folwarkach poużytkowego bardzo mało, a na kuchnią i jednego nie beło, w śpiklerzu tylko zboż potrosze …budynki zaś takie: na całym klasztorze dach wszystek prawie zły i zrzeszały, mury około klasztora obleciały, browar z grontu spustoszały, folwarki, stodoły, śpiklerze prawie wszędy złe i zrujnowane…”.
Od samego początku gromadziła żywność dla klasztoru, dzieląc się nią z poddanymi, remontowała budynki klasztorne i stawiała chaty dla biedniejszej ludności. Kiedy wydawało się, że klasztor wydźwignięty został z ruiny, dnia 28 lipca 1710 r. o godzinie jedenastej przed północą, jak zapisano w Kronice, wybuchł pożar, który zniszczył niemal wszystkie budynki klasztorne i cały kościół.
Zofia Grothówna postanowiła rozpocząć odbudowę. Zatrudniła jednego z najlepszych ówczesnych architektów Kacpra Bażankę, który zaprojektował kościół i jego wnętrze. Do wykonania malowideł sprowadziła z Krakowa również wybitnego artystę Wilhelma Włocha, który pracował nad polichromią kościelną wraz z córką. Jakkolwiek zakon norbertański nie wykształcił architektury charakterystycznej dla siebie architektury, to wszystko, co jest przez niego budowane i gromadzone, pozostaje na najwyższym poziomie artystycznym i jest wyrazem głebokiej duchowości. Żyjąc w zakonie klauzurowym siostry doceniły wielką wagę dzieł sztuki. Na szczególne uznanie zasługiwała biblioteka, licząca kilkaset tytułów, zgromadzona staraniem Grothówny i jej następczyń. Jednak dnia 29 maja 1819 r. odczytano zakonnicom upoważnienie rządowe do odebrania dóbr klasztornych i wszelkich funduszów, opieczętowano bibliotekę klasztorną, a 3 sierpnia tego roku Samuel Bogumił Linde, jako komisarz rządowy i dyrektor generalny bibliotek, zabrał z klasztoru 361 książek, które polecił odesłać wójtowi gminy, do Warszawy do Biblioteki Publicznej. Mimo tych niepowodzeń klasztor nadal prężnie działał. Od roku 1992 ksieni zakonu jest Antonina Zaczyńska. Wszystkie swoje siły koncentruje Ona na konserwacji klasztoru, kościoła, dba o uporządkowanie archiwum, biblioteki, zleciła zrobienie pełnej dokumentacji zabytków ruchomych i nosi się z zamiarem zorganizowania muzeum. O wszystkich swoich przedsięwzięciach pisze w nowej Kronice, jednak kronika będzie ona dostępna dopiero po jej śmierci.
Czytając Kroniki pisane przez poprzedniczki dzisiejszej Ksieni, ze zdziwieniem odkrywamy mylny stereotyp tkwiący w naszej świadomości, a dotyczący życia i funkcji żeńskich zakonów kontemplacyjnych, objętych regułą papieską. Myślimy najczęściej, że życie mieszkanek klasztorów kontemplacyjnych toczy się monotonnym rytmem, wyłącznie za niedostepnymi dla innych murami klasztoru, a tymczasem zakon klauzurowy, odcięty wydawałoby się od świata zewnętrznego, okazuje się miejscem tworzenia bogatej kultury społecznej.
Dr Beata Skrzydlewska
Instytut Historii Sztuki
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
Realizacja pedagogiki społecznej norbertanek imbramowickich na przykładzie Prywatnej Żeńskiej Szkoły Rolniczej w latach 1919-1949
Historią zakonu imbramowickiego zainteresowałam się w 1999 roku. Wówczas to siostry norbertanki zwróciły się do dyrektora Ośrodka Archiwów, Bibliotek i Muzeów Kościelnych przy Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, księdza prof. dr. hab. Marka Zahajkiewicza z prośbą o uporządkowanie i zmikrofilmowanie dokumentów archiwalnych. Mnie jako historykowi sztuki przypadło w udziale porządkowanie i opracowywanie zbiorów artystycznych. Łączyło się to z licznymi pobytami w Imbramowicach wspólnie z Panią dr Marią Dębowską zajmującą się przede wszystkim archiwum. Częsta obecność w klasztorze dała mi możliwość poznania historii zakonu, zgłębiałam ją poprzez poznawanie tajników archiwum, bezpośredni kontakt z dziełami sztuki tam zgromadzonymi, ale i dzięki licznym rozmowom z Matką Ksieni – Antoniną Zaczyńską. Zachwycając się dziełami sztuki gromadzonymi przez wieki w kościele i w klasztorze zwróciłam uwagę na rozważną dbałość zakonnic o spuściznę dziejową – poczynając od ksieni Zofii Grothówny a na obecnej ksieni Antoninie Zaczyńskiej kończąc. Czytając kroniki niedostępne dotychczas, ze zdumieniem odkrywałam, że zakon kontemplacyjny, zakon klauzurowy odcięty wydawałoby się od świata zewnętrznego jest miejscem tworzenia bogatej kultury społecznej. Zakonnice wprowadzały do kościoła zakonnego sztukę najbardziej na czasie ale i co będzie tematem tego artykułu angażowały się przez szereg lat w pracę pedagogiczną: zajmowały się wychowaniem dziewcząt z rodzin ziemiańskich, otworzyły Szkółkę dla Dzieci Wiejskich, a także Szkołę Gospodarstwa Domowego. Organizowały kursy dla gospodyń, które prowadziły nauczycielki Szkoły Gospodarstwa, a także przygotowywały wraz z uczennicami Szkoły przedstawienia okolicznościowe dla miejscowej ludności. Norbertanki – mniszki klasztoru objętego klauzurą papieską – stały się uczestniczkami życia społecznego, pozaklasztornego. Zakon zamknięty, kontemplacyjny, stał się źródłem kultury promieniującej na okoliczne tereny.
a) Początki działalności pedagogicznej
O tym, że Panny Norbertanki zajmowały się prowadzeniem Instytutu dla dziewcząt z rodzin ziemiańskich, jeszcze na długo przed zaborami, dowiadujemy się już z pierwszej kroniki klasztornej4. Jednakże w 1864 roku Instytut zamknięto w związku z represjami spowodowanymi powstaniem styczniowym5. Przez wiele lat zakonnice nie mogły prowadzić żadnej szkoły, ani nawet nowicjatu. Sposobność rozpoczęcia na nowo działalności pedagogicznej zaistniała w 1905 roku. Zakonnice dopiero wówczas, po wielu latach przerwy otworzyły nowicjat. W Kronice pod datą 13 listopada 1905 roku zanotowano: „przybyła do nas kandydatka p. Klara Szymborska l. 24, czyli faktycznie po 41 latach otworzył się nowicjat w Imbramowicach, którego kierownictwo p. Tekla Siedlecka objęła”.
Kilka lat później, Maria Nidecka ksieni klasztoru w latach 1897-1917, zakłada tak zwaną Przychodnią Szkołę dla Dzieci Wiejskich, która działała nieprzerwanie do 1923 roku, do czasu otwarcia Szkoły Powszechnej w Imbramowicach. Maria Nidecka zamierzała także otworzyć pensjonat dla Starszych Panienek lub Szkołę Gospodarczą dla dziewcząt. Gromadziła w tym celu niezbędne dokumenty, a pomagali jej w tych działaniach za zgodą biskupa rzecz jasna, ksiądz kanonik Bogumił Czerkiewicz i ksiądz kanonik Antoni Bożek, którzy starali się uzyskać potrzebne fundusze na utworzenie szkoły, m.in. poprzez odzyskanie części gruntu z dawnych dóbr klasztornych.
Niestety, ksieni Maria Nidecka zmarła dość niespodziewanie dnia 16 maja 1917 roku, a jej następczyni Anzelma Wiśnicka (1917-1924), kontynuowała jej pomysł i ostatecznie doprowadziła do otwarcia Szkoły Gospodarstwa dla Dziewcząt. Stało się to możliwe, gdy przyznano klasztorowi prawo kupna ponad 36 ha parceli, a także po uzyskaniu w Ministerstwie Rolnictwa koncesji na prowadzenie placówki. Sprawa otwarcia szkoły wydawała się dość pilna, bowiem w związku z odzyskaniem niepodległości norbertanki pragnęły przyczynić się do formowania nowego pokolenia wiejskiego.
Chcąc uzyskać jak najwięcej informacji na temat prowadzenia tego typu szkół ksieni Wiśnicka, wraz z jedną z sióstr po otrzymaniu zgody z Rzymu na opuszczenie klasztoru wyjechały w czerwcu 1919 z wizytą do szkół gospodarczych do Pędzichowa, do Ruszczy i do Szynwałdu pod Tarnowem. Nieco dłużej zatrzymały się w Kuźnicach pod Zakopanem w Szkole Pracy Domowej Kobiet założonej przez Jadwigę Zamoyską w 1882 roku w Kórniku pod Poznaniem, a przeniesioną do Kuźnic w roku 18919. Tak kuźnicką szkołę opisywała kilka lat później uczennica z Imbramowic Anastazja Bińczycka: „Jest to szkoła … gospodarcza, na (dużą – dopisek autorki) skalę prowadzona i z wszelkimi ulepszeniami. Zakład tamtejszy jest to duży budynek piętrowy a w koło niego mniejsze budynki, mający każdy swoje przeznaczenie. Trudno opisać dokładnie, ale miło, jaki tam ruch panuje a wszystko we wskazanym porządku… wszystko jak w bajce, uczennice pracują jak pszczoły, zwinne i w milczeniu a przy stosownej pracy zamiast niepotrzebnych rozmów, śpiewem sobie uprzyjemniają pracę”.
Ośrodek w Kuźnicach stał się swoistym wzorem dla nowo powstającej szkoły w Imbramowicach. Z Kuźnic już we wrześniu 1919 roku przybyła do Imbramowic przełożona Zakładu wraz z jedną z nauczycielek, celem sprawdzenia terenu, na którym miała się mieścić szkoła i omówienia zagadnień dotyczących jej funkcjonowania. Zakonnice potrzebowały także kogoś z odpowiednim wykształceniem i stażem do kierowania szkołą, a ponadto wykwalifikowanego personelu pedagogicznego. Toteż początkiem listopada do Imbramowic przybyły trzy nauczycielki a jedną z nich była Julia Łukaszewska – niezwykle ceniona przez generałową Jadwigę Zamoyską – która zaczęła pełnić funkcję kierowniczki imbramowickiej szkoły, zarządzając nią do 30 stycznia w 1923 roku, czyli do momentu złożenia ślubów zakonnych.
Oficjalnie Szkołę otwarto w obecności księdza infułata Bogumiła Czerkiewicza, księdza kanonika Antoniego Bożka i okolicznych księży proboszczów. Naukę rozpoczęły dziewczęta dnia 15 listopada 1919 roku. Szkole nadano wówczas nazwę Niższa Szkoła Rolnicza Żeńska Norbertanek, zaś od 1939 roku władze Kuratorium Okręgu Szkolnego krakowskiego, zmieniły nazwę placówki na Prywatną Żeńską Szkołę Rolniczą SS. Norbertanek w Imbramowicach.
Wprawdzie przyjmuje się, że głównymi twórcami szkoły byli ksiądz infułat Bogumił Czerkiewicz i ksiądz kanonik Antoni Bożek, którzy faktycznie w wielu kwestiach dotyczących organizowania szkoły okazali się być niezmiernie pomocni, to jednak najwięcej wysiłku i inicjatywy wykazały kolejne ksieni klasztoru, począwszy od Marii Nideckiej, z której inicjatywy narodził się pomysł jej otwarcia, Anzelmy Wiśnickiej z klasztoru Zwierzynieckiego, przydzielonej na kilka lat do zarządzania klasztorem w Imbramowicach, która ten pomysł urzeczywistniła, a także kolejne ksieni Stefanię Czerkiewicz, Marię Łukaszewską i Konstancję Łukowicz za rządów, której Szkołę rząd Polski Ludowej zlikwidował.
Pierwsze lata istnienia szkoły okazały się latami niezwykle ciężkimi. Problemem był brak odpowiednich pomieszczeń. Pozyskać je można było dzięki odzyskaniu dawnych gruntów klasztornych, co wywołało z kolei niezadowolenie mieszkańców Imbramowic i swoistego rodzaju bojkot, wskutek czego miejscowa ludność swoje córki odebrała ze szkoły w pierwszym roku jej działalności.
b) Pomieszczenia i budynki szkolne
W pierwszych latach, z braku odpowiednich warunków lokalowych, szkołę usytuowano na piętrze klasztoru w trzech pokojach, tę część oddzielono od klauzury zamykaną przegrodą. W 1923 roku klasztor podczas parcelacji gruntu odzyskał budynek wzniesiony jeszcze w latach 1758-1769, zniszczony niemal kompletnie podczas I wojny światowej. Dał się on jednak przystosować do celów oświatowych. Po kapitalnym remoncie przeprowadzonym staraniem ksieni Stefani Czerkiewicz, szkołę przeniesiono do odrestaurowanych pomieszczeń i zarówno uczennice jak i nauczycielki oddzielone zostały od klasztoru. W piętrowym budynku szkolnym znajdowały się sale lekcyjne i internat, obok zaś, budynek gospodarczy i spichlerz – w nim sala zebrań; na użytek szkolny przeznaczono kurniki a także ogród o powierzchni 7887 m².
Ze sprawozdania pisanego w 1933 roku, dowiadujemy się, że po pewnym czasie w skład zabudowań szkolnych weszły: budynek właściwy – XVIII wieczny dwukondygnacyjny budynek szkolny. Na kondygnacji I znajdowały się: świetlica, jadalnia, kuchnia, piekarnia, spiżarnia, mleczarnia i pralnia. Na kondygnacji II: umieszczono cztery sypialnie, szatnię, infirmerię, pokój nauczycielek i salę lekcyjną. W skład zabudowań szkolnych wchodziły także dawny spichlerz – wzniesiony w tym samym czasie co budynek szkolny – z piwnicą, drwalnią, węglarnią, nafciarnią. W spichlerzu urządzono salę przedstawień, jednak wskutek braku powały i okien, budynek dostępny był tylko latem, zimą służył jako składzik. Budynki wyremontowane wewnątrz, do których corocznie wprowadzano ulepszenia wymagały na zewnątrz całkowitego otynkowania. Do zabudowań szkolnych zaliczyć należy także kurniki i budynki gospodarcze, które wznoszone były już nowocześnie z dotacji Ministerstwa Rolnictwa. Budynki były własnością szkoły do 1949 roku, do czasu jej likwidacji, wkrótce stały się własnością Gminy. Lata niewłaściwego ich użytkowania, brak remontów doprowadziły ponownie do ruiny XVIII wieczne zabudowania, które aktualnie staraniem sióstr norbertanek są remontowane i przystosowywane tym razem na Dom Rekolekcyjny.
c) Działalność pedagogiczna
Głównym celem, który przyświecał siostrom norbertankom, przy organizowaniu szkoły, było przygotowanie polskich dziewcząt do godnego funkcjonowania w nowej rzeczywistości, w odrodzonej, po wielu latach zaborów niepodległej Polsce. Szkoła powstała po to, by jak odnotowały w „Programie szkoły” zakonnice: rozjaśnić umysły prostych dziewcząt „zdrowymi pojęciami o świecie, ziemi rodzinnej, przeszłości Ojczyzny, wyuczyć umiejętnej gospodarki domowej, pogłębić umiłowanie zagona ojczystego, kształcić ich serca, by przygotować do czekających je zadań żony, matki, wychowawczyni przyszłych pokoleń”.
Kryteria, które przesądzały o przyjęciu kandydatki do szkoły to: ukończony 16 rok życia, świadectwo zdrowia, świadectwo moralności a także umiejętność czytania i pisania, najlepiej poświadczona dowodem ukończenia przynajmniej czterech klas szkoły powszechnej. Z czasem jednak wymagać zaczęto świadectwa ukończenia wszystkich klas szkoły powszechnej, bowiem już w sprawozdaniu spisanym po pierwszym roku działalności szkoły okazało się, że poziom umysłowy dziewcząt był bardzo zróżnicowany, zaś niektóre z nich nie posiadały w zadowalającym stopniu sprawności w czytaniu i pisaniu.
Wśród uczęszczających do szkoły dziewcząt, najwięcej było z powiatów miechowskiego, olkuskiego, pińczowskiego, ale zdarzały się także uczennice z innych województw.
Uczestniczki kursu, to zazwyczaj dziewczęta biedne, proste, które pochodziły głównie z rodzin rolniczych, tych było najwięcej, bo ponad 80 %. Przeszło 10 % to dziewczęta z domów urzędniczych, pozostałe niecałe 10 %, to dzieci rzemieślników.
Program nauczania w zasadniczej części opierał się na programie Ministerstwa Rolnictwa dla niższych i jednorocznych szkół rolnych. Na podstawie pisma z Kuratorium Okręgu Szkolnego Krakowskiego z dnia 1 stycznia 1939 roku, musiano uwzględnić Program nauki w rocznej żeńskiej szkole rolniczej, wydany we Lwowie w 1938 roku. W szkole imbramowickiej zwracano jednak szczególną uwagę na praktyczną stronę nauki (Dzieje-Łukaszewska).
Po ostatecznym zatwierdzeniu wszystkich spraw organizacyjnych związanych z funkcjonowaniem szkoły rok szkolny rozpoczynano oficjalnie 15 października, zaś jego zakończenie przypadało na dzień 15 września. Kurs trwał 11 miesięcy, nauka rozłożona była na dwa semestry, semestr I zimowy – trwający 5 miesięcy i semestr II – letni sześciomiesięczny.
W semestrze zimowym utworzono pięć grup tematycznych:
I grupa: przyrządzanie pokarmów, pieczenie ciast i chleba, solenie i marynowanie mięsa
II grupa: gospodarstwo folwarczne
III grupa: pranie, prasowania, porządki domowe
IV grupa: tkactwo
V grupa: krój i szycie bielizny, ubrania.
Każda z dziewcząt musiała zaliczyć każdą grupę, w zajęciach każdej z grup przebywały przez jeden miesiąc.
W czasie trwania kursu letniego, dziewczęta podzielone były na cztery grupy, tym razem zmieniały je co tydzień i powtarzały także zajęcia z grup: I, II i III z pierwszego semestru, natomiast do zajęć przewidzianych dla semestru letniego w grupach IV i V wprowadzono zajęcia z ogrodnictwa. Intencją organizatorów szkoły zajęcia te miały na celu „poza daniem koniecznej i gruntownej umiejętności, także wyrobienie w dziewczętach zamiłowania do pracy, porządku, obowiązkowości, uczciwości i prawości, przymiotów, których brak w kraju naszym na każdym kroku odczuwamy, a które muszą być podstawą wszelkiej kultury” (B. 22, s. 9).
Wprowadzono także lekcje kształcenia ogólnego, na które przeznaczano 18 godzin tygodniowo, były to: religia, pogadanki etyczne, higiena, pogadanki przyrodnicze, hodowla i weterynaria, ale także język polski – na którym poznawały dziewczęta najstarsze zabytki piśmiennictwa, historia Polski, ze szczególnym uwzględnieniem porozbiorowych dziejów naszego kraju i krajoznawstwo – wprowadzono tutaj zagadnienia z geografii Polski i najogólniejsze informacje z geografii świata. Uczono także śpiewu – uczennice miały posiąść znajomość nut, śpiewu z nut, śpiewu chóralnego na jeden i dwa głosy.
Dzień w szkole wyglądał następująco:
5ºº – pobudka, pacierz
5. 45 – 7.00 sprzątanie
7. 00 – 7.50 przygotowanie do lekcji, śniadanie
8.00 – 9.00 lekcja
9.00 – 12.00 zajęcia praktyczne
12. 00 – 13.00 obiad, czas wolny
13.00-15.15 zajęcia praktyczne
15.15 – 15. 30 podwieczorek
15.30 – 17.30 – lekcje
17.30 – 18.00 czas wolny
18.00 – 20.00 kolacja, sprzątanie, zajęcia praktyczne
20.00 pacierz, spanie
Niedziele poświęcano modlitwie i odpoczynkowi, organizowano wycieczki do lasu na jagody, wspólne zabawy, odwiedzano mieszkające w pobliżu uczennice.
Dziewczęta musiały jednak przestrzegać ściśle regulaminu, który odczytywany był im już w dzień rozpoczęcia roku szkolnego, musiały, zatem:
1. Stosować się do wskazówek pod względem zachowania, porządku i nauki
2. Zachować milczenie od pacierza wieczornego do rannego
3. Listy kierować Kierowniczce: do rodziców zalepione, inne otwarte
4. Odwiedziny przyjmować wyłącznie w niedzielę i święta, poza czasem nabożeństwa w miejscu na to przeznaczonym po opowiedzeniu się Przełożonym
5. Używać wyłącznie rzeczy własnych i szanować rzeczy szkolne
6. Wolno za pozwoleniem uczennicom:
– wychodzić poza obręb szkoły
– oprowadzać gości po szkole lub szkolnym ogrodzie
– przynosić spoza szkoły książki, gazety itp.”
Do programu szkolnego włączono letnie podróże po Polsce, celem poznania kraju, jego najcenniejszych pamiątek. Wyjazdy te włączone zostały w program szkoły i odbywały się prawie w każdym roku. Taką wycieczkę zorganizowano już w pierwszym roku istnienia szkoły. Tę wycieczkę z 1920 roku opisuje w cytowanym już tutaj Pamiętniku Anastazja Bińczycka. Wspomina o przyjeździe do Krakowa, gdzie zwiedzano najsłynniejsze kościoły, Wawel, Muzeum Narodowe, Dom Matejki i kopiec Kościuszki. Oglądano także wzorcowe gospodarstwo w Mydlnikach, podziwiano tam urządzenia wewnętrzne i pólka doświadczalne, a także hodowlę krów. Następnie odwiedzono w Zakopanem macierzystą szkołę.
Czas pobytu w Imbramowicach byłe uczennice wspominają z sentymentem, ich przywiązanie do szkoły wyraża się w regularnej korespondencji wysyłanej przez wiele lat na adres klasztoru. Opisują w listach życie obecne, ale często wracają we wspomnieniach do lat szkolnych.
Swoje spotkanie ze szkołą, swoje pierwsze dni w nowym miejscu opisują też uczennice albo w prowadzonych dziennikach albo w kronice szkolnej. Maria Urbańska, notuje, co skłoniło ją do podjęcia nauki w Imbramowicach: „Będąc jeszcze w szkole powszechnej słyszałam od rodzeństwa, że jest gdzieś bardzo daleko szkoła stojąca, na bardzo wysokim poziomie. Wtedy to już marzyłam, aby kiedyś być uczennicą tej szkoły”. Szczególnie trudne dla nowych uczennic nie opuszczających wcześniej na dłużej domu rodzinnego, były pierwsze dni pobytu w szkole. Wymagało jednak czasu, aby zaaklimatyzować się w nowym miejscu, środowisku. Tak swój pierwszy dzień w szkole opisała Anna Widłakówna: „Jestem wreszcie na miejscu, wzrok mój błądzi po murach szkoły, z pewną trwogą przenoszę się do wnętrz: rażą mnie zimne i puste sypialnie, a tym bardziej to, że jesteśmy tylko z drugą koleżanką. Na drugi dzień, po źle przespanej nocy, budzimy się, pocieszamy się; jakoś to będzie…zabieramy się do pracy: ja robię porządki w kuchni, koleżanka zaś krząta się po sypialniach, pali w piecach, zamiata i.t.d. W następne dni koleżanki zaczynają się zjeżdżać na dobre. I jakże szybko zmieniło się moje przekonanie: puste i głuche sypialnie zamieniły się w ruchliwe i gwarliwe, nawet stół w jadalni, której zdawał mi się, że nie ma końca, został całkowicie zapełniony”.
Po przybyciu wszystkich dziewcząt z nowego rocznika, pierwszego dnia urządzano egzamin pisemny ze znajomości biegłego pisania i liczenia: pisały swój życiorys i rozwiązywały zadania rachunkowe. Potem dziewczęta przydzielane były do poszczególnych grup – z podobnym stopniem wiedzy. Rok szkolny rozpoczynał się mszą świętą. Po mszy śniadanie i spotkanie z Kierowniczką szkoły.
Uczennice brały udział w akademiach szkolnych, upamiętniających ważne wydarzenia, jak 3 maja, 11 listopada, a także imieniny Prezydenta a z czasem rocznica śmierci marszałka Piłsudskiego. Odgrywano przedstawienia teatralne dla okolicznej ludności, uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczano na potrzeby Ojczyzny.
Uczennice posiadały także samorząd, na którego zebrania przygotowywały szereg referatów z różnych dziedzin, prowadziły sklepik spółdzielczy i sodalicję mariańską.
Przed Wielkanocą zdawano egzaminy, potem odbywały rekolekcje, po nich następowały dwutygodniowe ferie.
Zdarzało się, że dziewczęta mieszkające wiele kilometrów od szkoły nie mogły spędzić świąt w domu rodzinnym, pozostawały, więc w szkole. Siostry i świeckie opiekunki starały się uprzyjemnić im dni świąteczne spędzone z dala od rodziny. Już w pierwszym roku działalności szkoły kilka uczennic pozostało na święta Bożego Narodzenia, spędziły je jednak w bardzo miłej atmosferze. Tak opisuje Boże Narodzenie roku 1919, w swym „Pamiętniku ówczesna uczennica Anastazja Bińczycka”: „Spędziłyśmy również przyjemnie, szczególnie wigilię. Miałyśmy choinkę, szopkę, dużo słodyczy, no i śpiewałyśmy Bożemu Dzieciątku … Dostałam na gwiazdkę, jak również pozostałe ze mną koleżanki, piękny podarek, bo Pana Jezusa …a ja dostałam jeszcze książkę objaśniającą o naukach zakładowych.” Następne dni świąteczne opisuje już w liście do koleżanki: „w dzień Nowego Roku natomiast, rozpoczęłyśmy od spowiedzi. Po śniadaniu z radością, ale i z lękiem winszowałyśmy naszej Pani Kierowniczce Nowego Roku i Pannie Ksieni i jej towarzyszkom… potem w Ściborzycach odwiedziłyśmy pałac Pana Popiela, na podwieczorek, powróciłyśmy do klasztoru.”
Od początku istnienia szkoła miała głównie na celu wychowanie chrześcijańskie i wyrobienie charakteru. Corocznie wśród kończących naukę dziewcząt przeprowadzano ankietę, w której opuszczające mury szkoły uczennice odpowiadały na pytanie, co dała im szkoła. Pisały między innymi: poznałam lepiej mój charakter, poznałam moje wady, pogłębiłam swoją wiedzę, nauczyłam się lepiej modlić”. Także nauczycielki notowały uwagi o postępach lub zaniedbaniach uczennic. Zarzutem wymienianym najczęściej wobec wielu panienek była ich słaba dbałość o porządki, higienę osobistą, brak koncentracji. Między innym takie uwagi w swoich „Notatkach” kreśliły wychowawczynie: „jest nieporządna: osobiste rzeczy prała w mleczarskiej miednicy…zawsze rozczochrana i na sobie brudna” (w notatce z 4 lipca 1936 roku), „widać, że dobrze chce pracować, ale strasznie mało myśli, niezaradna, mało umie” (notatka z 11 listopada 1936 roku); „z szycia mało korzystała…lubi czas tracić na rozmowy, zajmować się wszystkiem co się dzieje w szwalni, tylko nie szyciem, za dużo myśli o swoim wyglądzie, a za mało o tym co ma robić. Nie zawsze porządnie się myje” (notatka z 28 lutego 1937 roku)25. Zdarzało się także, że uczennice musiały być ze szkoły wydalone, bowiem „kłopoty z zaprawieniem ich do porządku ogólnego i osobistego, a szczególnie do mycia się, wskutek czego, po miesiącu pobytu w końcu stycznia wyjechały dwie uczennice z Pilicy, które z myciem się i porządkiem szkoły nie mogły się pogodzić”. Jednak chętnych do nauki w szkole było z każdym rokiem coraz więcej podczas pierwszego naboru do szkoły zgłosiło się ponad 20 uczennic, a w 1936 kandydatek było 111, oczywiście nie wszystkie zostały przyjęte. Z inicjatywy zakonnic i świeckich pracowników szkoły nauczyciele dokształcali także ludność okoliczną, poprzez organizowanie szkoleń, między innymi w 1935 roku, urządzono dwukrotnie kurs dla gospodyń, kurs pielęgnowania zdrowia, szycia i kroju dziecięcego, kurs gotowania i kurs o pracach gospodarskich jesienią w ogrodnictwie.
Okazją do podsumowań, do wyciągnięcia wielu wniosków stała się 10 – rocznica powstania szkoły. Szkoła rozwijała się prężnie, uczennic przybywało, toteż postanowiono uroczyście uczcić ten jubileusz.
Oficjalne obchody odbyły się 24 i 25 sierpnia 1929 roku. W sobotę, dzień przed głównymi uroczystościami przybył jeden z ważniejszych gości ksiądz biskup Augustyn Łosiński.
W sześciu pomieszczeniach na piętrze budynku szkolnego urządzono wystawę. Na parterze w pokoju gościnnym przygotowano na potrzeby gości, ozdobioną ręcznymi robótkami, pająkiem i wycinankami świetlicę. W szkolnej szwalni prezentowano przetwory owocowe i jarzynowe, ciasta, pieczywo, pasztety, galaretki, zaś w rogu pokazano wyroby mleczarskie: różne gatunki serów, masła. W sali robótek ręcznych, przybyli mogli obejrzeć zeszyty kroju. Wystawę zwiedziło bardzo wiele osób, oprócz biskupa Augustyna Łosińskiego, zwiedził wystawę także starosta olkuski pan J. Stamirowski. Na zjeździe było w sumie 115 osób. Sprzedano też wiele wyrobów kuchni i tkactwa.
Po uroczystym obiedzie przed furtą w ogrodzie wykonano grupowe zdjęcie. Wieczorem w Sali w spichlerzu odbyła się uroczysta akademia, podczas której odczytano między innymi sprawozdanie z 10-lecia działalności szkoły. Poniedziałek, rozpoczęto mszą świętą, zaś przed południem odbyło się zebranie Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej i Męskiej wraz z udziałem Imbramowiczanek. Przed wieczorem odbyło się jeszcze osobne zebranie Imbramowiczanek, na nim jedna z uczestniczek wygłosiła referat na temat hasła związku „Czyń dobrze”.
d) Absolwentki szkoły
Do początku lat trzydziestych większość dziewcząt kończących szkołę wracała do swoich domów do prowadzenia gospodarstw (ok. 81%), z czasem większość jednak wykorzystując zdobyte w szkole umiejętności decydowała się na podjęcie pracy zarobkowej. Niektóre, po ukończeniu kursu w Imbramowicach dokształcały się dodatkowo, celem podjęcia pracy instruktorki gospodarstwa. W początkowych latach funkcjonowania szkoły zawsze kilka z dziewcząt pozostawało na własne życzenie na drugi kurs, by powtórzyć i utrwalić zdobytą wiedzę. Dodatkowo zdarzały się i takie, które pozostawały przez 3-4 lata, jednak już w charakterze personelu pomocniczego.
Byłe uczennice, absolwentki, utrzymywały kontakty zarówno pomiędzy sobą jak i ze szkołą z dawnymi nauczycielkami. By ułatwić łączność ze środowiskiem szkolnym powołano stowarzyszenie „Związek Imbramowiczanek”, jego głównym hasłem było „Czyń dobrze”.
Zjazdy odbywały się raz w roku, w Imbramowicach. Pierwsze spotkanie miało miejsce 29 i 30 czerwca 1927 roku.
„Imbramowiczanki” działały społecznie, organizowały różnego rodzaju akcje, m. in. Przeciwalkoholową. Przyjęto także projekt, aby Imbramowiczanki z bliższych okolic, podczas miesięcy zimowych spotykały się w szkole w pierwszą i trzecią środę miesiąca o godzinie 2 po południu i szyły bieliznę kościelną, m. in. dla ubogich kościołów na Wołyniu. W trakcie spotkań jedna z przybyłych miała odczytywać ciekawą książkę, wygłaszać referat, bądź miały wspólnie śpiewać pieśni.
By utrzymać między byłymi wychowankami więź wydawano kilka razy do roku pisemko „Jednodniówka Imbramowiczanka”. Inicjatorką tego pomysłu była siostra Maria Łukaszewska. Celem tego pomysłu było upowszechnianie wśród byłych uczennic wiadomości o samych sobie, na łamach pisma miała ukazywać się korespondencja, ale także można odnaleźć tam rady, wskazówki, słowa zachęty. Pisemko drukowane było ze składek członkowskich, a od ilości składek zależna była częstotliwość wydawania.
W obrębie „Związku Imbramowiczanek” działała także Sodalicja Związku Imbramowiczanek.
O bardzo silnych związkach łączących absolwentki ze szkołą świadczą napływające aż do lat 70 – tych listy. Dzieliły się w nich swoimi radościami, problemami a często i tragediami. Dla większości z dawnych „Imbramowiczanek” czasy spędzone w pobliżu murów klasztoru norbertanek, były czasami beztroski i radości, która już nigdy w ich życiu nie dała się powtórzyć. Prawdopodobnie nieraz wracając pamięcią do lat szkolnych nuciły ułożoną tam dla nich kiedyś piosenkę:
„Na zawsze w sercach naszych”:
I .Na zawsze w sercach naszych
Szkoła wyryła ślad
Jej wzniosłe ideały
niesiemy z sobą w świat
Ref.: Niech każda z nas pamięta
Imbramowiczanką być
jej wzniosłe ideały
Będziemy zawsze czcić
Miłością świat ogarnąć
Pracę w ofierze dać
A nowym poczynaniom niech błogosławi Bóg.
II. A kiedy przyjdą chwile
Obłudy, ludzki fałsz
To niech wspomnienie szkoły
Osłodzą gorzki czas
Ref.: Niech każda z nas pamięta…29
Bibliografia:
Źródła rękopiśmienne
Archiwum Sióstr Norbertanek w Imbramowicach (ANI)
-„Imbramowiczanka”. Jednodniówka Związku b. Uczennic Szkoły Rolniczej Norbertanek w Imbramowicach, ABMK 4274.
– Historya domowa klasztoru imbramowskiego Zakonu Premonstrateńskiego odemnie Zofii Grothowny xieni ręką własną pisana, i sobie dla pamięci y sukcessorkom dla informacyi dalszey zostawiona, a w roku Pańskim 1703 zaczęta, Imbramowice, 1703-1741, ANI syg A 27.
-Kronika retrospektywana za lata 1823-1917 spisana w 1924 r. przez s. Marię Łukaszewską, ANI syg A 30.
– Kronika uczennic Szkoły Rolniczej w Imbramowicach. Rok 1946, ANI, syg. B. 61.
– Notatki [o uczennicach] 1930, ANI, syg. B. 33.
– Pamiętnik Anastazji Bińczyckiej, uczennicy Żeńskiej Szkoły Rolniczej SS. Norbertanek w Imbramowicach, ANI, brak syg.
– Sprawozdanie z przebiegu uroczystości dziesięciolecia Żeńskiej Szkoły Rolniczej SS. Norbertanek w Imbramowicach i ze zjazdu „Imbramowiczanek”, spisane 27 VIII 1930 r., przez F.K., ANI, syg. B. 47.
– Okólniki władz oświatowych i korespondencja z kierownictwem Żeńskiej Szkoły Rolniczej SS. Norbertanek w Imbramowicach (1948, 1949), ANI, sygn. B 66
– Zdanowski J. Klasztor i kościół SS. Norbertanek w Imbramowicach, Imbramowice 1952, ANI, brak syg.
– Żeńska Szkoła Rolnicza SS. Norbertanek w Imbramowicach. Sprawozdania (1919-1948), ANI, syg. B. 65
– Żeńska Szkoła Rolnicza SS. Norbertanek w Imbramowicach – fotografie (1919-1948), ANI, brak sygn.
Opracowania:
Katalog Zabytków Sztuki w Polsce, pod red. J. Szablowskiego, oprac. K. Kutrzebianka, T. 1, z. 12, Warszawa 1953, s. 9
Skrzydlewska B., Kroniki imbramowickie jako źródło wiedzy o wielopłaszczyznowej działalności zakonu Norbertanek w Imbramowicach, w: Materiały z sesji…, Lublin w druku
Sobol L. Klasztor ss. Norbertanek w Imbramowicach. Uwagi do historii i problemów konserwatorskich, „Wiadomości Konserwatorskie”, 15 (2004), s. 5-25.
Zamoyska J., Zapiski z rekolekcji, oprac. I wstęp. M. Dębowska, Lublin 2004.
Zofia z Czartoryskich Zamoyska, Rady dla córki, oprac. I wstęp. M. Dębowska Lublin 2002.
Dr Beata Skrzydlewska
Instytut Historii Sztuki
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
Zakon Norbertanek w Imbramowicach i jego działalność na polu ochrony dóbr kultury w latach 1703-1999
Zakon norbertanek w Imbramowicach należy do grupy konwentów żeńskich, kontemplacyjnych.
Przyjmuje się, że klasztor dla sprowadzonych ze Zwierzyńca norbertanek, został ufundowany przez Iwona Odrowąża w 1229 roku we wsi Imbramowice, noszącej wówczas nazwę Dłubnia2. Norbertanki zamieszkują klasztor już ponad siedemset lat.
W roku 1415 mniszki przeniesione zostały pod pozorem reformy karności do klasztoru w Busku, gdzie miały na zawsze pozostać. Powróciły jednak do Imbramowic po siedemdziesięciu latach – w 1485 roku, gdzie mieszkają do dzisiaj 3.
W archiwum klasztornym SS. Norbertanek zgromadzone są dokumenty odnoszące się przede wszystkim do dziejów Imbramowic. Ale znajdują się tam również akta z klasztorów Sióstr Norbertanek z Płocka, Czerwińska i Buska – choć ta grupa dokumentów stanowi zespół szczątkowy4.
Nieocenionym źródłem wiedzy o życiu i działalności konwentu są w głównej mierze Kroniki klasztorne5. Spisywanie dziejów klasztoru rozpoczęto stosunkowo późno, bowiem w 1703 roku, a inicjatywa ta wypłynęła od ksieni Zofii Grothówny6. Zamysł ten kontynuowały jej następczynie spisując mniej lub bardziej systematycznie istotne dla klasztoru wydarzenia.
Lektura Kronik okazała się być interesująca, ponieważ dotychczas tylko nielicznym historykom norbertanki zezwalały na samodzielne czytanie wszystkich tomów. Zrobiły wyjątek w przypadku księdza doktora Józefa Zdanowskiego historyka, przez wiele lat kapelana klasztoru, udostępniły archiwum siostrze Małgorzacie Borkowskiej – benedyktynce, badającej bardzo wnikliwie historię zakonów żeńskich, nieżyjącej już doktor Hannie Pieńkowskiej – Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków w Krakowie, a także kilku osobom z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – przede wszystkim doktor habilitowanej Marii Dębowskiej z Instytutu Archiwów, Bibliotek i Muzeów Kościelnych, która to archiwum uporządkowała i mnie pracownikowi Instytutu Historii Sztuki7.
Zaufanie płynące ze strony obecnej ksieni Antoniny Zaczyńskiej, zobligowało mnie do szczególnie wnikliwego badania dziejów klasztoru imbramowickiego. Czytając uważnie historię tego konwentu, ze zdumieniem odkrywałam, że zakon kontemplacyjny, klauzurowy, odcięty wydawałoby się od świata zewnętrznego jest miejscem tworzenia bogatej kultury społecznej. Wprawdzie w Kronikach spisane są fakty z życia klasztoru, jednak są one także dowodem jego znaczącej pozareligijnej działalności. Są świadectwem kulturotwórczej roli w dziedzinie życia narodowego, obrazują znaczące dokonania w dziedzinach życia społecznego, edukacyjnego, a także w dziedzinie sztuki.
W świetle Kronik zakon kontemplacyjny, odgrodzony od świata klauzurą i dosłownie murem, jawi się nam jako wspólnota otwarta na świat, na człowieka, wspólnota realnie działająca w tym świecie.
Mniszki wprowadzały do klasztoru, do kościoła zakonnego sztukę, która była świadectwem ich życia duchowego a były to dzieła znacznej rangi. Angażowały do prac artystów uznanych, o dużej renomie, jak chociażby Kacpra Bażankę, Wilhelma Włocha, czy Antoniego Frączkiewicza8. Otrzymywały w darze cenne dzieła, na przykład obraz Madonna w Girlandzie autorstwa Jana Breughla Starszego, otaczały je właściwą opieką, poddawały je renowacji, odnowieniu, ale też, gdy zachodziła taka potrzeba podejmowały odbudowę.
Głównym źródłem informacji dotyczącej działalności norbertanek imbramowickich w zakresie ochrony dóbr kultury są Kroniki, ale także korespondencja z konserwatorami z historykami sztuki i zgromadzona w archiwum dokumentacja konserwatorska.
Opieka norbertanek imbramowickich nad dziełami sztuki, historia tej troski w latach 1703 – 1999 stanowić będą w niniejszym artykule zasadniczy przedmiot badań.
Rządy ksieni Zofii Grothówny
Dnia 4 sierpnia 1703 roku, w klasztorze imbramowickim w obecności księdza Dominika Lochmana archiprezbitera krakowskiego i komisarza klasztoru oraz księdza Marcina Węgrzynowicza, kanonika krakowskiego i archidiakona pileckiego, nową ksieni wybrana została Zofia Grothówna11.
Na pierwszych kartach spisywanej przez siebie Kroniki Grothówna jawi się jako postać zagubiona, zatrwożona funkcją, którą przyszło jej pełnić. Początkowo nic nie wskazywało na to jak niepowtarzalna osobowość i wielki charakter cechują tę osobę. Przeszkody, które spotykała na swojej drodze, nie zniechęcały jej, lecz budziły w niej inicjatywę i ujawniły jej wielką umysłowość, która przejawiała się konsekwencją w działaniu i umiejętnością podejmowania trafnych decyzji. Pełniąc funkcję ksieni, Grothównie nieustannie towarzyszyła świadomość, że oprócz wielu obowiązków związanych z życiem religijnym, ma przywilej dobrami klasztornymi, ale przede wszystkim ma obowiązek należytego ich administrowania. Dobra, którymi miała zarządzać, stanowiły raczej powód troski, nie świadczyły bowiem o zamożności klasztoru, lecz o wielkiej biedzie. Oto, co przejęła pod zarząd: „Odebrałam tedy to przełożeństwo w dzień świętego Kajetana, który na samej Opatrzności Boskiej, swój zakon fundował, alem ani ja jednego szeląga przy tym przełożeństwie nie odebrała […] budynki zaś takie: na całym klasztorze dach wszytek prawie zły i zrzeszały, mury około klasztora obleciały, browar z grontu spustoszały, folwarki, stodoły, spiklerze prawie wszędy złe i zrujnowane”.
Widząc katastrofalny stan kościoła i budynków klasztornych, podjęła decyzję o ich naprawie i zabezpieczeniu. W wigilię Bożego Narodzenia 1708 roku Zofia Grothówna, podsumowując cały rok swojej pracy, wyszczególniła w Kronice projekty, które udało się jej zrealizować. Kolejno były to: naprawa murów okalających klasztor, przykrycie gontami pustek klasztornych, uzupełnienie brakujących okien zarówno w klasztorze, w budynkach gospodarczych, jak i w ambicie kościelnym. I chociaż klasztor wspomagał finansowo ksiądz Dominik Lochman, archiprezbiter krakowski, to realizacje te były tylko małą częścią potrzeb.
Niestety naprawy okazywały się przedsięwzięciem chwilowym i to nie dlatego, że przeprowadzane były nierzetelnie, lecz dlatego, że nieszczęścia nawiedzały klasztor niemal systematycznie. Między innymi liczne pożary jak ten, który wybuchł 2 lipca 1709 roku, gdy spaliła się tylko niewielka część dachu klasztornego – spłonęły wówczas gonty.
Równie częste bywały dokuczliwe ulewy a nawet powodzie, które powodowały zniszczenia głównie budynków gospodarczych.
Jednak największa tragedia nastąpiła dnia 28 lipca 1710 roku, o godzinie jedenastej przed północą. Wybuchł pożar, który doszczętnie zniszczył kościół – pozostały po nim tylko resztki murów i część zabudowań klasztornych, z dzwonnicy ocalała tylko podmurówka15. Tak o tym wydarzeniu pisała Grothówna:
„Dopuścił Pan Bóg niewymowne utrapienie za ciężkie grzechy moje[…]kiedy […] o godzinie jedenasty zajął się straszny ogień w klasztorze naszym [… ] a dziewki kuchenne poszły na siano spać i ogień zapuściły a nad tą izbą pował tylko była z tarcic bez ziemie która łatwo przegorzała a potym do góry ogień uderzył i ochłonął wszystkie dachy klasztorne i kościelne bo i ten korytarz był stary drewniany jeszcze od fundacji założonej[…] Wypisać niepodobna ciężkiego żalu mego kiedym widziała nie tylko kościół z klasztorem spalony ale też i siostry w koszulach tylko, drugie z nogami połamanemi […] W kościele wielki chór nie był zasklepiony tylko podsiebitka z tarcic malowanych ale na tym chórze było sklepienie staroświeckie, ale tam organy były wypuszczone w kościół, kalkownia zaś na tyle niesklepiona, do której gdy ogień doszedł zgorzały zaraz i organy a z nich wielki ołtarz zajął się nie tylko w wielkim chórze ale i w małym tak wszystko ogień pożarł że najmniejszego kawałka ani znaku nie zostało z ołtarzów, organ, ambony, ławek, ani żadnej rzeczy, na chórze także naszym wszystko zgorzało, w klasztorze na górze z celami drewnianemi jeden korytarz i sala zgorzała, nawet i do tych cel co były sklepione drzwi i podłogi po korytarzach wygorzały. Pannom siostrom futra, habity, chusty i inne rzeczy, co w skrzyniach miały na Sali wszystko w popiół się obróciło. Na dole refektarz i izba wielka z izbą kuchenną zgorzała. Aparaty kościelne, co przedniejsze zgorzały z krzynią wielką na korytarzu, zakrystia na dole w kościele zgorzała, ale tam tylko trochę podlejszych aparatów było inne zaś ornaty co w klasztorze w szafie wisiały to się wyratowały, ale niektóre popalone i okopcone. Ten ogień obrócił się na księży budynek murowany, na którym wszystek wierzch zgorzał i z powałami. Po tym zajena się dzwonnica, która była wysoka, drewniana na podmurowaniu ta zgorzała i z dwiema dzwonami, a lubo wielka szkoda jest w rzeczach ogorzałych, ale nierówną kładziemy na szkodę przesz ludzi bardzi kradnących nieżeli ratujących”.
Z pożaru uratowano zatem tylko część budynku klasztornego, murowany budynek mieszkalny dla księży (dach i powały spłonęły), spichlerz, stary drewniany budynek i stodoły.
Prace związane z przygotowaniem miejsca dla pozbawionych dachu nad głową mieszkanek klasztoru musiały być podjęte natychmiast.
Drewniane budynki, które nie spłonęły podczas pożaru były tak zniszczone, że miejscami brakowało ścian, nie było okien, pieców, a w nich miały rezydować do czasu odnowienia właściwych budynków mieszkalnych zakonnice. Uzupełniono więc wszystkie ubytki w ścianach, wymurowano nowy komin z kominkiem, dobudowano do budynku mieszkalnego całkiem nową kaplicę, toteż budynki te były gotowe do zamieszkania już pod koniec 1710 roku.
W tym samym roku odnowiono także budynek dla księży, przykryto go, co prawda tylko słomą, ale mógł już służyć jako tymczasowe mieszkanie dla ksieni Grothówny i kilku sióstr.
Był to dopiero początek odbudowy zniszczonego klasztoru.
Już w styczniu 1711 roku ksieni zaczęła gromadzić drewno na rusztowania i pokrycie kościoła. Niestety w lasach będących własnością klasztoru drewno nie nadawało się do celów budowlanych, zwożono je więc z pobliskich lasów między innymi Minogi, Charsznicy, Wolbromia i Ściborzyc.
Tej zimy naprawiono także tartak wodny, zgromadzono kamień do budowy wapiennego pieca, ale przede wszystkim podpisano umowę z architektem Kacprem Bażanką na wykonanie planów kościoła i klasztoru i wypłacono mu zaliczkę w wysokości 40 talarów – informację tę zapisała ksieni pod datą 1 lutego 1711 r.
Prace nad budową klasztoru i kościoła powierzała ksieni majstrom sprowadzanym z Krakowa, a także ze Śląska, którym pomagali miejscowi robotnicy. Oprócz rzemieślników narodowości polskiej byli także Włosi i Niemcy. Przybywali oni na wiosnę, a do swoich miejscowości powracali późną jesienią. Zatrudniano kamieniarzy, murarzy, strycharzy.
Na miejscu wypalano wapno, cegłę i dachówkę.
Na nadzorcę robót budowlanych przyjęto Włocha – Marcina Pelegriniego, który kierował pracami do końca 1715 roku.
Na terenie klasztoru, jak to słusznie ujęła Hanna Pieńkowska, zorganizowano fabrykę podporządkowaną pracom budowlanym.
W 1713 roku na dwóch częściach klasztoru położono dachówkę, a na pozostałej przygotowano wiązanie gotowe już do przykrycia, lecz z powodu zbliżającej się zimy tę część zabezpieczono słomą. W tym roku wstawiono również szyby w całym klasztorze i kościele – okna i ołów były własnością klasztoru, a wykonał je szklarz pochodzący ze Śląska, któremu płacono po 3 zł za wstawienie 100 szyb.
W 1714 roku wymurowano wszystkie gzymsy w małym i wielkim chórze, postawiono wszystkie mury kościoła, gotowe już do położenia dachu, tak, że do połowy listopada cieśle, przykryli gontami dach na kościele.
W następnych latach, ukończono sklepienia chórów, refektarza, pomieszczeń w oficynach i w piwnicach i rozpoczęto tynkowanie kościoła od strony podwórza.
Tynkowanie w chórach ukończono w 1716 roku, rusztowania zabrano z kościoła 17 sierpnia. Również w sierpniu ustawiono zegary słoneczne – jeden w wirydarzu, a drugi w podwórzu.
Dnia 30 listopada zasklepiono chór, podparty marmurowymi kolumnami, ukończono sklepienie i otynkowano korytarz górny, dolny, oratorium i kapitularz. Sprowadzeni z Niepołomic stolarze zaczęli układać dębową posadzkę w kapitularzu, w chórze i podłogi w korytarzach.
Latem 1717 roku uznano budynek kościelny za ukończony, na tyle przynajmniej by można było przeprowadzić jego konsekrację. Biskup krakowski Kazimierz Łubieński, wyznaczył na tę uroczystość dzień 29 sierpnia.
Po poświęceniu kościoła prace wykończeniowe prowadzono nadal.
Wilhelm Włoch malował refektarz i obrazy ołtarzowe. W 1718 roku wstawiono do kościoła ołtarze boczne pod wezwaniem: Matki Boskiej, św. Augustyna i Norberta, św. Anny i św. Józefa, które także konsekrował biskup Łubieński.
Wilhelm Włoch pracował w klasztorze przez wiele lat, po jego zaś śmierci od połowy sierpnia do początku października 1727 r., kończyła prace rozpoczęte przez ojca jego córka. Dokończyła obraz ołtarzowy św. Norberta oraz wykonała obrazy do stall w chórze zakonnym.
Również kilka lat trwały prace nad złoceniem ołtarzy, głównym wykonawcą był niejaki Słowikowski. Sukcesywnie także dostarczano do Imbramowic rzeźby ołtarzowe wykonywane w warsztacie krakowskim Antoniego Frączkiewicza.
Jednak wśród wielu osób, które miały swój wkład w odbudowę klasztoru i kościoła w Imbramowicach i których nazwiska wymieniają Kroniki klasztorne, postacią szczególnie ważną pozostaje główny architekt Kacper Bażanka. Odwiedzał on Imbramowice wielokrotnie, aż do czasu nagłej śmierci w 1726 roku.
Informację o jego zgonie odnotowano w Kronice klasztornej dnia 20 stycznia 1726 roku: „Doszła nas żałosna nowina o śmierci nagłej pana Kaspra Bażanki architekta który dawał obrys tak na kościół nasz pogorzały, jako i na klasztor, i przez te wszystkie lata dojeżdżał czyniąc dyspozycje w robocie rzemieślnikom, za którego odprawowałyśmy solenny aniwersarz ze Mszą św. śpiewaną, niech jego duszy da Pan Bóg wieczny pokój na wieki”.
Wszystkie opisane tutaj przedsięwzięcia związane z odbudową klasztoru po wielkim pożarze były realizowane dzięki odwadze Zofii Grothówny i zamieszkującym Imbramowice norbertankom. Projekty związane z odnowieniem budynków klasztornych były tylko jednym z wielu przedsięwzięć, a tym bardziej zasługują na pamięć, że czasy, w którym przyszło żyć mieszkankom klasztoru to lata panowania Augusta II, lata politycznie niespokojne. Kronika Zofii Grothówny pełna jest opisów, niszczenia wiosek i nadużyć.
Opisy stacjonowania w dobrach klasztoru wojsk polskich, szwedzkich, tatarskich, kozackich, nagminne grabieże, pobory hiberny, furaży znajdują się na niemal każdej stronie Kroniki. Jednak pomimo tych przeszkód prace w klasztorze trwały nieprzerwanie, a ksieni potrafiła pozyskać uznanie także w oczach wielu możnych, którzy zapisywali na rzecz konwentu liczne darowizny. Dzięki nim mogła nieprzerwanie prowadzić prace remontowe i pozbyć się długów, które przejęła wraz z objęciem rządów.
Wielkim szacunkiem darzona była przez norbertanki, które po jej śmierci pod datą 12 czerwca 1741 roku zapisały w Kronice „świętej pamięci nieboszczka Dobrodzika Zofia Grothówna Ksieni za przełożeństwa swego nie tylko obserwancyą zakonną trzymała, ale także kościół z klasztorem prawie z fundamentów, za pomocą Boską i przysposobieniem sobie dobrodziejów wymurowała. Srebra i aparatów przyczyniła”.
Lata 1741 – 1918
Po śmierci Zofii Grothówny, głównym zadaniem jej następczyń było prowadzenie prac wykończeniowych budynku kościelnego i gmachów klasztornych.
Kolejną ksieni wybrana została Katarzyna Bąkowska (1741-1758). Najistotniejsze prace, które wykonano już w ostatnim roku jej rządów to naprawa dachu na budynku klasztornym a także położenie fundamentów pod budowę dzwonnicy.
Dużą energią wykazała się ksieni Teresa Mieroszewska (1758-1769)34. Prace remontowe i budowlane postanowiła rozpocząć od wyburzenia starych oficyn i wybudowania na ich miejscu tzw. oficyny przeznaczonej na mieszkania dla księży. W tym celu na terenie klasztoru wypalono 50 tysięcy cegieł, a jako głównego budowniczego zatrudniono, architekta krakowskiego, niejakiego Pucka, który wykonał plany budynku.
Ksieni Mieroszewska uznała jednak żądania finansowe architekta za zbyt wygórowane i postanowiła powierzyć je innemu wykonawcy. Zrezygnowała z tej decyzji ostatecznie, gdyż wywołało to wyraźny sprzeciw ze strony Pucka. Spór, który wyniknął z tego powodu tak opisano w Kronice:
„Sprowadziła P. Xieni mularza majstra z Krakowa z którym się, do roboty IM cięży oficyn na tydzień złotych 10, y jeść cztery razy na dzień, ale Pan Pucek, przez zazdrość ponieważ sam życzył sobie żeby z jego ramienia był mularz i żeby dawać przy wikcie na tydzień złotych 12, i sam żeby dojeżdżał ażeby mu dawać za każdą razą czerwonych złotych dwa i jego ludzi i konie podejmować owies obrok dla konia teraz owies drogi, dlaczego nie chciała go Panna Xieni, gdyż tak wielkiego ekspens musiałby być dla niego, wolała inszego obstalować ale Pan Pucek przeszkodził mu bo go oskarżył tak dalece, że mu powiedziano, iż gdyby się ważył jechać do Imbramowic, to go z cechu wyrzucą y na Ratuszu będzie siedział, iąsz tak dwiema zrobił Pan Pucek, musi P. Xieni gdzie indzie się starać o maistra”. Prace budowlane przy oficynach trwały od kwietnia 1762 roku, zakończono je początkiem listopada, głównym wykonawcą pozostał architekt Pucek.
Ksieni Mieroszewska zadecydowała także o wyburzeniu starego spichlerza i postawieniu na jego miejscu nowego, murowanego budynku, o wielorakim przeznaczeniu. Miały się w nim znajdować spichlerz, wozownia, stajnie na konie i piwnica – plany budynku wykonał architekt Troyecki.
Również druga połowa wieku XVIII to czasy szczególnie trudne dla Rzeczypospolitej, na lata 1768-1772 przypada konfederacji barska i wtedy właśnie wskutek przemarszu wojsk klasztor doznał wielu strat. Pomimo tych wydarzeń, prace budowlane i renowacyjne trwały nadal, między innymi odnowiono budynek szkolny, a w jednej ze szczególnie zaniedbanych części klasztoru, w tej, w której mieściła się pralnia i piekarnia, naprawiono wszystkie kanały, ponadto w ogrodzie wybudowano murowaną altanę i kapliczki, ale nad pracami tymi czuwała już ksieni Konstancja Wolicka.
W drugiej połowie XVIII i I połowie XIX wieku Imbramowice nawiedzały wielokrotnie klęski żywiołowe, powodując wiele zniszczeń w dobrach klasztornych. Ulewne deszcze, jak ten z maja 1780 roku, doprowadziły do wystąpienia rzeki Dłubni i zalania większości terenu klasztornego, zniszczona została postawiona niedawno altana, ogród i zawalony został otaczający go mur.
Dwa lata później w lipcu 1782 r. gwałtowna burza i grad tym razem dokonały spustoszenia w samym klasztorze i budynku kościelnym:
„Z nagła niespodziewanie […] wielki wicher […] grady wszystkie okna od południa powytłukało w całym kościele i na całym klasztorze z okien, do kościoła szkło padało na Panny leżące krzyżem grad bił oknami[…]padał w stancji oba okna u ksieni potłukło od południa jednej tafli nie zostało”.
Ulewne deszcze, burze, powodowały na terenie klasztoru zniszczenia, które wymagały napraw i wprowadzania zabezpieczeń. Do klasztoru sprowadzano wówczas głównie szklarzy do renowacji okien, kotlarzy do obijania bramy miedzią i murarzy nieustannie „łatających” niszczony przez wichry tynk na kościele i budynkach klasztornych. Nie koncentrowano się więc szczególnie na nowych inwestycjach, z rzeczy nowych, ukończono jedynie budowę dzwonnicy.
Kroniki z początku XIX wieku pełne są wzmianek o naprawie okien kościelnych zniszczonych przez wichry i informacji o zakupie nowych tafli okiennych, osadzonych w ołów i podzielonych na kwatery dla łatwiejszej reperacji i naprawie murów klasztornych i dachów zniszczonych przez burze.
Szczególnym utrapieniem były pożary, które w XIX wieku wybuchały trzykrotnie.
Dnia 4 czerwca 1805 roku ogień zniszczył dach nad pokojami Panny Ksieni Marianny Kozubskiej i komin na budynku klasztornym, który popękał od ognia.
Kolejny pożar wybuchł dnia 10 sierpnia 1835, tym razem zniszczenia były ogromne. Spłonęły wszystkie dachy nad kościołem i klasztorem, zapadły się zniszczone przez ogień mury wieży.
Największe starty spowodował pożar, który wybuchł 2 sierpnia 1874. Spalił się dach na całym zabudowaniu klasztornym, pokrycie cynowe na kościele stopiło się i wieża kościoła spadła robiąc dwie duże dziury w celach położonych bliżej chóru. Zaraz po pożarze wystąpił ulewny deszcz, który powstrzymał ogień, jednak dokonał kolejnych zniszczeń, zalał sklepienia, a woda dostała się do całego klasztoru. Starty wynikłe z tej klęski usunięto dopiero w latach 30 – XX wieku.
W czasie I wojny światowej w porównaniu ze zniszczeniami na terenie całego kraju, klasztor nie poniósł zbyt wielu szkód, jedynie po przemarszu wojsk w 1915 roku, pozostały podziurawione pokrycia murów okalających klasztor i zniszczono doszczętnie stolarkę, wyrąbując do spalenia: dach na organistówce, drzwi, okna, belki nawet krokwie, a także wszelkie ogrodzenia koło ogrodu warzywnego. Napraw dokonywano sukcesywnie, jednak dokładną renowacją zajęto się już po zakończeniu wojny.
Dwudziestolecie międzywojenne
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku Norbertanki zajęły się usuwaniem zniszczeń będących efektem wcześniejszych pożarów i dewastacji wojennych. O działaniach renowacyjnych dowiadujemy się tym razem głównie z korespondencji prowadzonej przez księdza Bogumiła Czerkiewicza z ksieniami Anzelmą Wiśnicką i z Konstancją Łukowicz.
By móc bez przeszkód przystąpić do napraw, w sierpniu 1918 roku złożono dokumenty potrzebne do uzyskania tzw. funduszu restauracyjnego, a zdobyte w ten sposób pieniądze miały być przeznaczone do podniesienia murów klasztornych i pokrycia stropu eternitem. Kolejny wniosek z prośbą o pozwolenie na restaurację kościoła i gmachu klasztornego złożono w kwietniu 1920 roku, jednak jak wynika z listu księdza Bogumiła Czerkiewicza na szybkie rozpatrzenie sprawy przyszło poczekać jeszcze wiele miesięcy.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości norbertanki imbramowickie zajęły się żywo działalnością społeczną i edukacyjną. Założyły Szkołę Gospodarczą dla Dziewcząt w celu – jak pisały w swych sprawozdaniach – przygotowania polskiej młodzieży do godnego funkcjonowania w nowej rzeczywistości, w odrodzonej po wielu latach zaborów niepodległej Polsce. Do ostatecznej realizacji tego projektu potrzebowały odpowiedniej siedziby. Okazja taka pojawiła się, gdy podczas parcelacji gruntu w 1923 roku, klasztor odzyskał budynek wzniesiony jeszcze w latach 1758-1769. W tym budynku Ksieni Stefania Czerkiewicz, postanowiła umieścić szkołę. Ponieważ odzyskany gmach uległ podczas I wojny światowej niemal zupełnemu zniszczeniu, został on poddany gruntownej renowacji. Jak wynika ze Sprawozdania z działalności szkoły pisanego w 1933 roku, na dwóch kondygnacjach znajdowały się po odnowieniu następujące pomieszczenia: kondygnacja I: świetlica, jadalnia, kuchnia, piekarnia, spiżarnia, mleczarnia i pralnia; kondygnacja II (piętro): cztery sypialnie, szatnia, infirmeria, pokój nauczycielek, sala szkolna. W Sprawozdaniu tym wypunktowane są także sugestie konserwatorskie, takie jak: naprawa dachu, obielenie budynku na zewnątrz, potrzeba przeprowadzenia drobnych remontów wewnątrz budynku. Odnowiony i włączony do budynków szkolnych został dawny spichlerz, wzniesiony za czasów Konstancji Wolickiej. Urządzono w nim salę przedstawień, jednak z powodu braku powały i okien, budynek dostępny był tylko latem, zimą zaś służył jako składzik. Budynek ten także wymagał całkowitego otynkowania na zewnątrz.
W latach trzydziestych prowadzano regularnie prace konserwatorskie malowideł klasztornych.
Projektem niezwykle ważnym było odnowienie polichromii kościelnej, zniszczonej podczas pożaru jeszcze w 1874 roku. O bezzwłoczną jej renowację wnioskował Mieczysław Gąsecki, przyjaciel i pomocnik Jacka Malczewskiego, a także konserwator wielu dzieł będących własnością konwentu imbramowickiego. Swoje uwagi dotyczące polichromii przekazał Karolowi Estreicherowi. Wziąwszy pod uwagę postulaty Gąseckiego, Karol Estreicher, w październiku 1933 roku, skierował w liście do ksieni Konstancji Łukowicz następujące wnioski:
„Przewielebna Panno Ksieni
Pan Mieczysław Gąsecki artysta malarz, zwrócił moją uwagę na piękne malowidła kościelne, które znajdują się w kościele w Imbramowicach. Są one z punktu widzenia artystycznego i historycznego nader interesujące o ile można to sądzić na podstawie fotografii. Jako historyk sztuki pragnąłbym poznać owe malowidła, a to celem podania o nich wiadomości Komisji Historii Sztuki przy PAU. Nie mogę tego jednak uczynić nie zobaczywszy malowideł na miejscu [… ]Prosiłbym także najuprzejmiej o pozwolenie przejrzenia kroniki klasztornej lub o uczynienie z niej odpisów, które dotyczą malowideł w kościele”.
Rozpoczęcie konserwacji musiano przesunąć na dalszy okres w związku z poważnym pęknięciem sklepienia kościelnego, o czy wspomina wielokrotnie w swych listach do ksieni Konstancji Łukowicz ksiądz Józef Zdanowski.
Ostateczną decyzję o odnowieniu polichromii kościelnej podjęto początkiem 1934 roku, wykonawstwo powierzono Mieczysławowi Gąseckiemu, który przed przystąpieniem do pracy przekazał ksieni Konstancji Łukowicz listownie zapowiedź swego przyjazdu do Imbramowic wraz z architektem Franciszkiem Mączyńskim, aby wstępnie obejrzeć polichromie. Ważniejsze prace nad polichromią kościelną zamknięto w 1935 roku. Informowała o tym notatka prasowa:
„W kościele klasztornym SS. Norbertanek w Imbramowicach […] znajduje się temperowa polichromia sklepienia malowana przez nieznanego Włocha w XVIII wieku. Uległa ona zniszczeniu wskutek pożaru z początku XIX wieku. Obecnie polichromia ta została przywrócona do dawnej świetności”.
W latach 30. zatrudniono także rzeźbiarza do odnowienia figur na bramie klasztornej, które wymagały od dłuższego już czasu gruntownego oczyszczenia. Czy figury zostały wówczas ostatecznie odnowione, tego nie wiemy.
Można sądzić, że w okresie międzywojennym przeprowadzano jeszcze wiele prac konserwatorskich, pojawiały się zapewne sugestie dotyczące reperacji budynków, konserwacji obiektów ruchomych.
W listach znajdujących się w archiwum zamieszczone są wzmianki o uzyskaniu pozwolenia władz duchownych na konserwację starej kapy, w związku z tym ksiądz Zdanowski przypomina norbertankom: „od siebie dodam, że przy odnawianiu starych szat kościelnych, trzeba uwzględnić sposób haftowania tego okresu z jakiego pochodzi ten zabytek. W Krakowie w Muzeum Przemysłowym zajmują się odnawianiem starożytnych szat liturgicznych i mogą służyć informacjami”.
Istnieje także informacja o konserwacji głównego ołtarza i wzmianka o polecanym w związku z tym przez Urząd Konserwatorski pozłotniku.
Obecnie nie dysponujemy bliższymi informacjami na temat mniejszych prac konserwatorskich, znajdują się one zapewne w Kronikach z tego okresu, te zaś nie są udostępniane historykom, bowiem tom, w którym zaczęto spisywać dzieje klasztoru od 1924 roku wciąż jest uzupełniany.
Po zakończeniu II wojny światowej do końca XX-wieku
Po zakończeniu II wojny światowej w życiu norbertanek, pojawiło się szereg problemów. W 1949 roku cofnięto zezwolenie na prowadzenie Szkoły Gospodarczej dla Dziewcząt, pozbawiono klasztor środków na utrzymanie, zaś przede wszystkim odbierane były sukcesywnie własności klasztorne.
Te dobra, które nadal były ich własnością, zniszczone zostały podczas wojny i wymagały konserwacji. Mając świadomość konieczności nieustannej opieki nad pozostającym w ich rękach kościołem, klasztorem i dziełami sztuki znajdującymi się tam, zakonnice starały się je ochraniać.
Do 1947 roku nadal pracował dla klasztoru konserwator Mieczysław Gąsecki, jak wynika z korespondencji przesyłanej przez niego do klasztoru, przywrócił do świetności obraz Sąd Ostateczny i Stacje Drogi Krzyżowej.
Zakonnice nieustannie zabiegały o pozwolenia na remonty, o dotacje finansowe, jednak często bezskutecznie. Mimo że w 1950 roku przedstawiciele Wydziału Kultury i Sztuki z Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie uznali, że kościół, klasztor, budynek szkolny, spichlerz i kapelania posiadają wielką wartość artystyczną i mimo wydania decyzji o wpisaniu całego zespołu do rejestru zabytków pod nr. 114, rzadko udawało się uzyskać pieniądze pozwalające zaledwie na zabezpieczenie obiektów.
Od czasu zakończenia wojny zabiegały norbertanki o dofinansowanie pozwalające zabezpieczyć wieżę kościelną. W odpowiedzi otrzymywały pisma informujące o braku środków finansowych, w zamian wystosowano propozycję, „aby nie dopuścić do ewentualnego runięcia krzyża i nieuniknionych w tym wypadku zniszczeń, wskazanym jest tymczasowe zdjęcie go z wieży”. W 1951 roku, zapewne dzięki staraniom Hanny Pieńkowskiej otrzymały Norbertanki na prace zabezpieczające przy wieży subwencję w wysokości 2 000 zł z kredytów konserwatorskich. Dziewięć lat później w 1960 roku przybyli przedstawiciele Komisji Budowlanej celem omówienia sprawy remontu wieży kościelnej, architekt Zygmunt Gawlik, kieruje pismo do Urzędu Konserwatorskiego w Krakowie, w którym zaświadcza, że wieża wymaga natychmiastowego remontu. Jednak mimo wielu pism kierowanych przez zakonnice klasztor nie otrzymywał potrzebnych kredytów na cele remontowe.
Kompleksowy remont wnętrz kościoła i opactwa przeprowadzano od lat siedemdziesiątych (Fot. 2 i 4,). Rozpoczęto od gruntownej inwentaryzacji klasztoru, dokonano ekspertyzy budowlano-konstrukcyjnej wieży kościelnej a także przedstawiono program postępowania konserwatorskiego.
Najwięcej prac konserwatorskich w latach siedemdziesiątych XX wieku wykonał Jan Furdyna. Pracował między innymi przy polichromii refektarza klasztornego, konserwacji głowic pilastrów z kościoła klasztornego, stall w chórze panieńskim, a także konserwował polichromię tzw. chórku za ołtarzem głównym (Fot. 4).
W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych prace zlecane były przede wszystkim Sabinie Kozłowskiej. Była ona głównym konserwatorem ołtarzy w kościele, odnawiała także wiele obrazów znajdujących się na terenie świątyni i klasztoru, między innymi: obraz Chrystus Cierpiący, obraz św. Jan Chrzciciel.
Zabytki ruchome poddawane były konserwacji systematycznie, między innymi bawełniana tkanina malowana znajdująca się w górnej partii ołtarza, czy powstałe w 1772 roku klasztorne makaty haftowane (Fot. 5). Pracowali więc w tym czasie oprócz Sabiny Kozłowskiej inni konserwatorzy, między innymi: Anna Bogdanowska, Jadwiga Faust, Marek Kawczyński, Ernest Kubala.
Poza pracami konserwatorskimi wykonano w tamtym czasie nową instalację elektryczną i grzewczą.
W kwietniu 1985 roku wpisano do rejestru zabytków sztuki, 38 obiektów ruchomych znajdujących się w klasztorze imbramowickim.
Zwracano się do różnych wykonawców inżynierów, artystów i konserwatorów jednak nie wszystkie wykonane przez nich projekty zostały przyjęte.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych norbertanki zwróciły się do Instytutu Archiwów Bibliotek i Muzeów Kościelnych z prośbą o pomoc w uporządkowaniu klasztornego archiwum, biblioteki i zbiorów sztuki. Większość dokumentów archiwalnych ułożyła Pani doktor habilitowana Maria Dębowska, skatalogowano zbiory biblioteczne – nad tą grupą pracowali ksiądz doktor Włodzimierz Bielak i Ksiądz doktor Waldemar Żurek, obydwa zespoły zmikrofilmowano. Mnie jako historykowi sztuki zlecono opracowanie i skatalogowanie zbiorów sztuki. W początkowej fazie sporządzania kart i księgi inwentarzowej współpracowały ze mną historyczki sztuki Elżbieta Błotnicka – Mazur i Katarzyna Kujawska. Instytut ABMK przyczynił się też do konserwacji XIV wiecznych Antyfonarzy – konserwację przeprowadzono w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL.
Prace nad Kościołem i klasztorem w Imbramowicach trwają nadal. Norbertanki kierowane troską o bezpieczeństwo pozostającej w ich rękach kilkusetletniej spuścizny nie boją się pozostając poza murami klasztoru „wyjść” do świata pozaklauzurowego by nie dopuścić do zapomnienia dorobku swoich poprzedniczek i łaskawości wspomożycieli.