dr hab. M Dębowska
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II
Wydział Teologii
Ośrodek Archiwów, Bibliotek i Muzeów Kościelnych

Kształcenie dziewcząt w klasztorze norbertanek w Imbramowicach w XVIII wieku.

„Klasztor imbramowicki w powiecie olkuskim, położony w malowniczej dolinie Dłubni, wśród urodzajnych pól urozmaiconych niewielkimi lasami mieszanymi i jurajskimi skałkami, dotrwał w rękach zakonu reguły Prémontré od pierwszej połowy w. XIII do dziś dnia”  – ten opis można powtórzyć za Z. Kozłowską-Budkową także i dzisiaj. Konwent imbramowicki jest jednym z dwóch istniejących obecnie – obok klasztoru na Zwierzyńcu w Krakowie – norbertańskich żeńskich wspólnot zakonnych w Polsce. Nie przetrwał okresu zaborów żaden z klasztorów męskich. Zmienne koleje losu nie oszczędzały jednak przez wieki klasztoru imbramowickiego. W początkach XV stulecia zakonnice na kilkadziesiąt lat przeniesiono do Buska. Za przełożeństwa ksieni Zofii Grotówny, w 1710 roku klasztor spłonął doszczętnie. Odbudowa musiała być rozpoczęta od fundamentów. Dzisiejszy wygląd kościoła i klasztoru nadany został właśnie w trakcie tej odbudowy, a ksieni Grotówna, tak przez współsiostry, jak i przez potomnych uważana jest za drugą jego fundatorkę. W 1819 roku zostały odebrane konwentowi prawie wszystkie dobra ziemskie. Po powstaniu styczniowym dotknęły go takie same represje, jak i inne klasztory. Pozostał on wprawdzie klasztorem etatowym, ale przełożone nie mogły uzyskać zgody na przyjmowanie kandydatek aż do 1907 roku. Kolejny trudny okres w dziejach klasztoru to lata pięćdziesiąte XX wieku, kiedy to władze komunistyczne, odbierając ziemię klasztorowi, pozbawiły wspólnotę podstawowego źródła utrzymania.
    O przyjmowaniu dziewcząt „na edukację” w klasztorze imbramowickim w wiekach XVI i XVII wiemy jedynie ze wzmianek poczynionych w czasie wizytacji biskupów krakowskich. Praktyka taka musiała już istnieć w wczesnych latach XVI wieku, skoro wizytator w 1594 roku nakazał wprowadzić pewne zmiany odnoszące się do przebywania dziewcząt w klasztorze. Nie ma natomiast żadnej informacji na temat nauczania w Imbramowicach w wiekach średnich. Niektórzy twierdzą, że klasztory norbertanek w Polsce już od początku swego istnienia brały udział w kształceniu młodzieży żeńskiej . Być może podobne twierdzenie można odnieść również i do klasztoru w Imbramowicach. Z pewnością takiej praktyki nie było tam w XV wieku, ponieważ zakonnice przebywały w klasztorze w Busku.
    Wizytacja kardynała Jerzego Radziwiłła w 1594 roku odsłoniła pewne braki odnoszące się do przebywania świeckich dziewcząt w klasztorze, braki, których władze kościelne nie mogły tolerować ze względu na przestrzeganie obserwy zakonnej; był to wszak okres reformowania życia zakonnego. Nakazy wizytatora odnosiły się jednak nie tylko do sposobu kształcenia. Ówczesne warunki lokalowe prawdopodobnie nie pozwalały na wydzielenie w klasztorze osobnych pomieszczeń dla uczennic. Stąd przebywały one razem z zakonnicami na pierwszym piętrze budynku klasztornego; prawdopodobnie mieszkały razem z nimi w celach . Wizytator nakazał przełożonej: „dla panien, które do klasztoru dają na ćwiczenie, niech będzie osobne mieszkanie na dole i tam pod chórem Mszy niech słuchają przez kratę” . Ksieni imbramowicka, którą w latach 1594-1602 była Anna Brudzińska, profeska przysłana ze Zwierzyńca, nie mogła wypełnić tego zalecenia powizytacyjnego, chociaż bogata była w doświadczenia tamtego klasztoru reformowanego wówczas przez ksienię Dorotę Kątską . Zmiana w tym względzie nie została wprowadzona prawdopodobnie aż do czasu przebudowy klasztoru, a na tę – z braku funduszów – długo nie mógł sobie klasztor pozwolić. Stąd jeszcze w XVII w. wizytatorzy przypominali, że uczennice „nie mają mieszkać z zakonnicami w celach ani też w refektarzu i w szkole nowicjuszek nie bywać” .
Nie zabrakło także innego typu problemów. Prawdopodobnie uczennice przebywały w klasztorze wiele lat, nawet już po zdobyciu wykształceniu, jakie klasztor mógł im zaoferować. Stąd znowu musiał wkroczyć wizytator. Biskup Piotr Tylicki polecił nauczanie i tym samym przebywanie dziewcząt w klasztorze tylko do czasu ukończenia przez nie szesnastu lat, „którym minęło szesnaście lat a nie wejdą do Zakonu, ani do posługi nie mają w klasztorze być chowane, choćby i z posagiem” .
    Najlepiej udokumentowane jest nauczanie w klasztorze imbramowickim w XVIII wieku. Najlepiej, to nie znaczy, że wystarczająco aby poznać w całości proces kształcenia. Źródłem dostarczającym najwięcej wiedzy na omawiany temat są kroniki klasztorne, spisywane od 1703 roku. Tę serię ksiąg zapoczątkowała ksieni Zofia Grotówna, a kontynuowały ją wszystkie jej następczynie aż do 1824 roku. Bezcennym źródłem wiedzy na ten temat jest wizytacja bpa Michała Poniatowskiego przeprowadzona w 1783 roku. I na tym właściwie kończą się wszystkie przekazy. Brak jest rachunków, które mogłyby stanowić cenne źródło wiedzy, jak to jest w przypadku klasztoru zwierzynieckiego .
    Nie są znane dokładnie warunki lokalowe stworzone dla kształcenia dziewcząt w klasztorze. Jak już wcześniej wspomniano, szkoła jeszcze w początkach XVII w. nie miała osobnego lokalu. Nie możemy stwierdzić z całą pewnością, czy i kiedy zostały przystosowane do tego celu jakieś pomieszczenia znajdujące się na parterze budynku klasztornego, jak to sugerowano w dekrecie reformacyjnym z 1594 roku. Takie rozwiązanie zostało wykorzystane w trakcie odbudowy klasztoru po katastrofalnym pożarze klasztoru w początkach XVIII wielu. W wizytacji z 1783 roku czytamy, że „na trzecim korytarzu dolnym zachodnim […] trzy stancye mieszkalne dla dam świeckich” są przeznaczone. Można domniemywać, że tak samo było w momencie oddawania klasztoru do użytku po jego odbudowaniu. Już w drugiej połowie XVIII wieku, za rządów ksieni Konstancji Wolickiej, klasztor musiano remontować. Wiosną 1774 roku, oprócz wykonywania innych prac, poleciła ona robotnikom „szkołę reperować dla dam świeckich” . W zapisce z 20 kwietnia 1776 roku kronikarka odnotowała, że ksieni „rozkazała […] przez rok przeszły tarcice suszyć, których przysposobiła z drzewa kupnego do dawania podłogi po klasztorze, ponieważ już bardzo zła była y po szkołach pp. świeckich” .
    Program kształcenia zależał od tego jakim personelem nauczającym dysponował klasztor . I tu znowu zachowane źródła nie pozwalają na wyczerpujące przedstawienie tego tematu. Brak precyzyjnych informacji o tym, kto zajmował się kształceniem „dam świeckich”. Wiemy z pewnością, że procesem tym kierowała „mistrzyni dam świeckich”, wyznaczana przez ksienię. Taka funkcja istniała już w klasztorze na pewno w początkach XVI wieku.
Pierwszą znaną z imienia i nazwiska mistrzynią panien świeckich była w latach 1626-1635 Regina Malicka. Dzięki kronikom klasztornym znane są także nazwiska kilku zakonnic spełniających obowiązki mistrzyni w XVIII i początkach XIX wieku. Obejmując funkcję przełożonej w 1703 roku ksieni Zofia Grotówna zastała na tym stanowisku s. Helenę Magdalenę Lewikowską . Niestety kronika z okresu przełożeństwa ksieni Grotówny nie zawiera wielu informacji o personelu nauczającym. Nie ma także wzmianki – poza jednym wyjątkiem – które siostry sprawowały te funkcję. Tym wyjątkiem jest zapiska o tym, że w kwietniu 1726 roku na urzędzie tym była s. Anna Kochanowska . Być może zakonnica ta wykonywała te obowiązki w czasie całej kadencji ksieni Grotówny, tak przecież zazwyczaj bywało u norbertanek imbramowickich, że poszczególne przełożone obejmując rządy zmieniały siostrom obowiązki klasztorne.
Znacznie bogatsze w takie informacje są kroniki kolejnych ksień. W grudniu 1744 roku mistrzynią panien świeckich została z woli ksieni Katarzyny Bąkowskiej (1741-1758) Józefa Urbańska . Już jednak w marcu 1745 roku ksieni powierzyła tę funkcję Helenie Łękawskiej . I na tej osobie kończą się informacje o norbertankach pełniących funkcję mistrzyni za przełożeństwa ksieni Bąkowskiej. Ksieni Teresa Mieroszewska (1758-1769) zaraz po objęciu rządów powierzyła to stanowisko Konstancji Kręskiej , późniejszej ksieni. Jak wynika z kronik, Konstancja Kręska miałaby sprawować tę funkcję dwukrotnie; drugi raz w okresie rządów ksieni Konstancji Wolickiej (1769-1779), chociaż ksieni ta zaraz na początku swoich rządów mistrzynią panien świeckich obrała Eufrozyne Bąkowską . Siostrę Bąkowską także ksieni Konstancja Kręska (1785-1796) obdarzyła tym stanowiskiem. Zastąpiła ją na tym stanowisku w marcu 1790 roku Marianna Kozubska , także późniejsza ksieni. Natomiast ksieni Agnieszka Felicjanna Otfinowska (1779-1785) mistrzynią panien świeckich uczyniła Annę Bętkowską , przełożoną klasztoru w latach 1796-1803, która w okresie swoich rządów wolała mieć na tym stanowisku Anielę Tyngierównę . Za rządów ksieni Marianny Kozubskiej (1803-1834) znajdujemy na miejscu Tyngierówny Eufemię Wielogłowską . Ja wynika z przeglądu listy zakonnic pełniących funkcję mistrzyni panien świeckich, stanowisko to musiało być ważne, a osoby na nie powoływane musiały cieszyć się uznaniem wspólnoty zakonnej, skoro kilka z nich wybrano na najwyższy urząd w klasztorze.
Z powodu enigmatyczności zapisek kronikarskich, nie wiemy czy ksieni Grotówna zatrudniała także personel świecki. Być może, starano się opierać przede wszystkim na własnych siłach. Świadczy o tym fakt, że ksieni Katarzyna Bąkowska w 1746 roku poleciła siostrom Nakielskiej  i Mariannie Grotównie  uczyć się gry na skrzypcach u organisty farnego . Można przypuszczać, że uczyły się po to, by wykorzystać tę umiejętność w kształceniu dziewcząt. Nie przeszkodziło to jednak ksieni poszukiwać profesjonalistki, gdyż pod dniem 9 września 1746 roku kronikarka zapisała, że „przywieziono do nas pannę z Sląska, która umie śpiewać cofraktem y grać na skrzypcach” .
Znacznie więcej informacji na ten temat odnotowały kronikarki w drugiej połowie XVIII wieku. Uzupełnieniem relacji kronikarskich jest protokół wizytacji z 1783 roku.
Przypuszczalnie w latach siedemdziesiątych została zatrudniona jako nauczycielka języka niemieckiego Niemka Antonina Pac. W klasztorze imbramowickim została już do śmierci w 1809 roku. I chociaż przez ostatnie cztery lata życia już nie pracowała nie została odprawiona stamtąd, lecz ksieni Marianna Kozubska ze względu na jej „podeszły wiek y wypracowane lata […] tey łaskawy chleb do śmierci dawać obiecała” , a kiedy już nie mogła chodzić otrzymała służącą i niekrępujące mieszkanie w klasztorze. Musiała ona cieszyć się wśród zakonnic dużym poważaniem, skoro po śmierci została „za pozwoleniem […] Pstruszyńskiego, plebana i komisarza naszego, pochowana w naszym grobie” . W miejsce „madam” Pac została zatrudniona „madam” Gajewska, która, po kilku miesiącach pobytu w klasztorze, w lecie 1805 roku ciężko zachorowała, a będąc niezdolną do pracy, otrzymała od konwentu mieszkanie w oficynie i służącą. Po ośmiotygodniowej chorobie zmarła i została pochowana na cmentarzu parafialnym w Imbramowicach . Kronikarki wspominają jeszcze o trzech nauczycielkach języka niemieckiego. Luksówna (Luxówna) pracowała w latach 1805-1808. Po jej rezygnacji w sierpniu 1808 roku przyjęto na jej miejsce Gostyńską, a gdy ta po roku podziękowała za pracę, jej miejsce zajęła Stacherska .
Jako nauczycielka języka francuskiego odnotowana jest w sprawozdaniu wizytacyjnym „madam Pessar, Francuska”. O innych nauczycielkach tego języka źródła nie wspominają, nie znaczy to jednak, że ich nie było. W protokole wizytacyjnym wśród osób „na pensyi” będących wymieniona jest „panna Lisieńska od klawikordu” i „panna Barbara, śpiewaczka”. Nauczycielki świeckie otrzymywały więc wynagrodzenie za swoją pracę w postaci pensji. Oprócz tego klasztor zapewniał im mieszkanie. „Madam Francuska” zajmowała w 1783 roku dwa pokoje sąsiadujące z pokojami uczennic, natomiast Antonina Pac, nauczycielka języka niemieckiego mieszkała z dziewczętami. Jak przedstawiało się zakwaterowanie innych, źródła nie wspominają.
Wydaje się, że po odbudowaniu klasztoru w początkach XVIII wieku liczba uczennic nie przekraczała piętnastu. Biorąc pod uwagę fakt, że przeznaczono dla nich prawdopodobnie tylko „trzy stancye mieszkalne” liczba uczennic nie mogła być wyższa. Uczyły się tam przecież panienki pochodzące z zamożnych domów, więc i w klasztorze starano się zapewnić im w miarę możności dogodne warunki mieszkaniowe. Z reguły miejsca te były zajęte, gdyż kronikarki odnotowują, że ci, którzy byli zainteresowani umieszczeniem w szkole klasztornej w Imbramowicach swoich córek albo krewnych pytali najpierw, czy są wolne miejsca. Jest rzeczą zrozumiałą, że nie przyjmowano uczennic po pożarze w 1710 roku, kiedy klasztor nie został jeszcze odbudowany, gdyż same zakonnice nie miały gdzie mieszkać. Jednak nawet pomimo tej przeszkody, kandydatki zgłaszały się. Nie zważając na trudności lokalowe, w maju 1712 roku „Pani Gołębiowska […] zostawieła u nas na ćwiczenie […] Pannę Annę Zakrowską, siostrzenicę swoję” . Niestety już po kilku miesiącach zmuszona była ją zabrać z Imbramowic, gdyż z powodu „wielki szczupłości mieszkania naszego nie mogła mieć panienka swojej wygody i ćwiczenia” . Kompletu uczennic mogło nie być w okresie rządów ksieni Konstancji Wolickiej (1769-1779), gdyż przeprowadzano wtedy gruntowny remont klasztoru. W kronice z tego okresu nie ma ani jednej wzmianki o uczennicach przybywających do szkoły. W latach osiemdziesiątych większość miejsc w szkole była z pewnością zajęta. W sprawozdaniu wizytacyjnym z 1783 roku znajduje się lista dwunastu uczennic.
    Burzliwe wydarzenia pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku odbiły się bardzo niekorzystnie na kondycji szkoły imbramowickiej. Upadek jej był jednym z podstawowych zmartwień ksieni Anny Bętkowskiej, która w 1796 roku została wybrana nową przełożoną wspólnoty. Ksieni zdawała sobie sprawę z faktu, że rządy zaborcze darzą większą przychylnością te klasztory, które zajmują się edukacją młodzieży. Stąd też troszcząc się o dalszy byt klasztoru, także przez ratowanie szkoły, w sytuacji braku kandydatek do szkoły, ksieni zdecydowała się przyjąć cztery ubogie uczennice, „za których umieszczenie Pan Bóg nagrodzi” . Był to chyba pierwszy taki wypadek w dziejach klasztoru; wcześniej kronikarki takich zdarzeń nie odnotowały. Zawsze za uczennicę płacił ten, kto ją umieszczał w szkole. Opłaty roczne nie były jednakowej wysokości. Prawdopodobnie dolna granica mogła wynosić sto złotych, a górna była nieograniczona. Od czego zależała wysokość opłat, nie udało się ustalić, być może decydowała tu zamożność opiekunów. I tak w 1745 roku Mościńska zapłaciła za pobyt swojej córki w szkole dwieście złotych, ale w tymże samym roku proboszcz z Wysocic zapłacił sto dwadzieścia złotych rocznie za edukację swojej siostry. Pobyt panny Popielówny z Czapel kosztował jej stryja sto dziesięć złotych „od stołu”. Natomiast Ligocki za edukację siostrzenicy swojej żony, panny Łukawskiej, zapłacił w 1747 roku dwieście trzydzieści złotych. Wydaje się, że opłaty te nie były wygórowane, jeśli porówna się je z opłatami w innych szkołach klasztornych. Na przykład w szkole benedyktynek sandomierskich za pobyt uczennicy w szkole płacono przeciętnie czterysta złotych rocznie .
    Większość uczennic stanowiły szlachcianki, ale nie brakowało też mieszczanek, głównie krakowskich; pewnie tych zamożniejszych. Przypuszczalnie pochodzeniem mieszczańskim legitymowały się Spinkówny czy Grosmajerówny (Grozmaierówny) z Krakowa. Córką krawca krakowskiego była Bylicówna (Belicówna) kształcąca się u norbertanek od lutego 1745 roku do sierpnia 1746 roku. W sierpniu 1746 roku zakończyła swoją trzyletnią naukę w klasztorze Rogierówna z Krakowa, też prawdopodobnie mieszczanka. W 1722 roku ksieni Grotówna, powracając z kuracji w Lądku, przywiozła ze sobą „na czwiczenie” Józefę Urbańską, mającą osiem lat córkę pisarza. Kronikarka odnotowała, że to była „Niemka z Raciborza” .
    Do znakomitszych szlachcianek należały między innymi: panny Szaniawskie, podstolanki koronne – córki Jozafata Szaniawskiego  i Anny z Ossolińskich, właścicielki Sobkowa nad Nidą, Ewa Ponińska – córka Antoniego Józefa Ponińskiego , wojewody poznańskiego i Salomei z Szembeków, Barbara i Konstancja Jordanówny – córki Michała Stefana Jordana, wojewody bracławskiego, stolnikówny Otfinowskie – córki Jana Jakuba Otfinowskiego, stolnika wyszogrodzkiego, córka Stanisława Kochanowskiego, kasztelana radomskiego, a także trzy córki burgrabiego krakowskiego Józefa Mieroszewskiego. W latach 1756-1757 kształciły się w Imbramowicach córki starosty nowomiejskiego – Krasińskiego .
W 1783 roku, podczas wizytacji klasztoru, „na edukacyi” przebywały tam: hrabianka Katarzyna Ankwiczówna, skarbnikówna latyczowska Józefa Otfinowska, miecznikówna radomska Bobrownicka, wojska krakowska Konstancja Rusocka , stolnikówna halicka Wiktoria Wyczółkowska, sędzianka grodzka krakowska Urszula Michałowska, podżupkówna Joanna Baranowska, rejentówna siewierska Salomea Kozicka, Teofila Tyngierówna, subdelegatówna krakowska Marianna Tarnowska, subdelegatówna krakowska Teresa Karońska i jej siostra Urszula.
Były także przypadki przybywania do klasztoru Żydówek, które chciały przyjąć chrzest. Te z reguły oddawała ksieni do szkoły pod opiekę mistrzyni panien świeckich, uczyły się nie tylko prawd wiary, ale zdobywały też podstawowe wykształcenie. Jedna z nich Anna Leymanówna, która uciekła do klasztoru w 1746 roku , po ukończeniu edukacji poprosiła o przyjęcie do wspólnoty zakonnej .
Uczennice pochodziły przeważnie z bliższych i dalszych okolic Imbramowic, między innymi z: Czapel (Popielówna), Jangrota (Chwaliborzanki), Janowic (stolnikówna Chwaliborzanka), Ściborzyc (Bogumiła Zakrzewska), Uliny (Zakrzewska), Wysocic (Piegłowska, siostra proboszcza wysocickiego). Kształciły się także panienki z Kielc (Apolonia Krasuska) i wiele z Krakowa (m.in. Salomea Bogucka, Delipacówny, Kosicka, Dąmbska, Salomea Bela).
Kilka uczennic było skoligaconych z norbertankami imbramowickimi. Wydaje się, że ta okoliczność często decydowała o wyborze miejsca kształcenia panienek. W czasie rządów ksieni Teresy Mieroszewskiej, w Imbramowicach kształciły się przez cztery lata (1759-1763) trzy córki jej brata Józefa Mieroszewskiego, burgrabiego krakowskiego . W październiku 1757 roku przywieziono na edukację córkę łowczego sandomierskiego, krewnego ksieni Grotówny . Kształciła się także w klasztorze imbramowickam Antonina Grosmajerówna z Krakowa, rodzona siostra Teresy Grosmajerówny, profeski imbramowickiej od 20 sierpnia 1749 roku.
Jak zadecydowali wizytatorzy w początkach XVII wieku, uczennice mogły przebywać w szkole jedynie do szesnastego roku życia. Kronikarki nie odnotowały więc, by zgłaszające się kandydatki ten wiek przekraczały . Najwięcej było takich, które oddawane były do szkoły przed dziesiątym rokiem życia – w wieku siedmiu lub ośmiu lat. Rzadsze były wypadki kiedy panienka rozpoczynała naukę w klasztorze w wieku trzynastu lub czternastu lat. Wyjątkiem od tej reguły była Ewa Ponińska, córka wojewody poznańskiego, którą rodzice oddali do klasztoru, kiedy miała tylko trzy lata. Po rocznym pobycie w Imbramowicach, odebrali ją w 1738 roku „z wielkim ukontentowaniem dziękując za piękną edukacyą, gdyż nad lata swoje sposobność wielką miała do nauczenia się nauki chrześcijańskiej, pacierza i innych modlitewek i wszystkiego dobrego” .
Wybór daty rozpoczęcia kształcenia i zakresu nauczania zależał przede wszystkim od woli rodziców czy opiekunów przyszłych uczennic. Musieli więc oni wiedzieć jaki program nauczania oferują norbertanki imbramowickie. Nie odbiegał on zresztą od tego, co proponowały w tym czasie w inny klasztory żeńskie. Kronikarki często odnotowują z jakimi życzeniami co do zakresu kształcenia odwożono panienki do Imbramowic. Na przykład, pod dniem 4 października 1747 roku odnotowano, że „przyjechała […] na niemiecki język JMC panna Domska z Krakowa”. W styczniu 1798 roku znalazła się tam panna Dobiecka, którą „rodzony ojciec […] odwiózł zarekomendowawszy na edukacyą francuskiego, niemieckiego języka y grania”.
Jest więc rzeczą pewną, że u norbertanek imbramowickich w XVIII wieku, oprócz nauki pisania i czytania, nauczano języków obcych, gry na instrumentach, śpiewu i robót ręcznych. Wydaje się że, spośród języków obcych, niemiecki był tym, którego uczono najwcześniej. Sprzyjały temu zresztą kontakty ze Śląskiem, skąd mogły przybywać nauczycielki. Język francuski znalazł się najprawdopodobniej w programie nauczania dopiero w drugiej połowie XVIII wieku. Zadbano także o naukę śpiewu i gry na instrumentach: skrzypcach, klawikordzie. Umiejętności te były podstawą ówczesnego „dobrego” wychowania. Nie zaniedbywano od początku istnienia „szkoły” w Imbramowicach nauczania robót ręcznych. Już w początkach XVII wieku wizytatorzy zalecali mistrzyni panien świeckich czuwanie nad tym, by panienki „w roboty ręczne się wprawiały” . Prawdopodobnie nie zatrudniano do tego celu osobnej nauczycielki. Z przekazów kronikarskich z z przełomu XVIII i XIX wieku dowiadujemy się o tym, że ksieni zatrudniała do nauki języka niemieckiego nauczycielki, które równocześnie zajmowały się przekazywaniem uczennicom umiejętności posługiwania się igłą i nicią. W 1805 roku ksieni Marianna Kozubska „dla nieumiejętności języka polskiego tudzież y robót przymuszona była […] alienować Madam”, a starać się „z wielką usilnością o inszą zdatniejszą, która posiada język niemiecki y roboty” . Jest wielce prawdopodobne, że i same norbertanki także tym się zajmowały.
Można z całą pewnością przyjąć, że u norbertanek imbramowickich – podobnie zresztą, jak w większości klasztorów – stosowano indywidualny tok nauczania. Wskazuje na to zarówno różnorodny wiek uczennic, jak i czas ich pobytu w klasztorze – od kilku miesięcy do kilku lat – nawet pięciu lub sześciu. Zdarzało się tak. że równocześnie przywożono dziewczynki w różnym wieku. W 1740 roku, w wieku pięciu lat rozpoczęła kształcenie u norbertanek Franciszka Żarska i jej siostra Marianna mająca lat dziesięć.
Zasadniczą wagę przywiązywano w klasztorze do wychowania chrześcijańskiego. Najlepiej ilustruje to przypadek Ewy Ponińskiej, która po rocznym pobycie w klasztorze, mimo niewielu lat, już „sposobność wielką miała do nauczenia się nauki chrześcijańskiej, pacierza i innych modlitewek i wszystkiego dobrego”. Nad wpojeniem uczennicom nauki i zasad życia chrześcijańskiego czuwała przede wszystkim każdorazowa mistrzyni panien świeckich.
Praktyki chrześcijańskie, odpowiednie do wieku uczennic, wypełniały one w klasztorze, ze względu na klauzurą; mogły ją opuszczać tylko w określonych przypadkach. Do nieporozumień między konwentem i proboszczem parafii farnej pod wezwaniem św. Benedykta dochodziło z powodu spowiedzi wielkanocnej. Przyjęte było, że „wszystkie osoby za klauzurą zostające w naszym kościele przed naszymi kapłanami spowiedź wielkanocną czyniły” . Zdarzało się jednak, że niektórzy zapalczywi plebani próbowali dochodzić swoich praw. Zwykle jednak przełożone konwentu znajdowały zrozumienie i poparcie rządców diecezji dla dawnych zwyczajów. Respektowania swoich praw domagał się gwałtownie w 1767 roku ks. Józef Ptasznicki, proboszcz parafii farnej i ówczesny ekonom klasztoru imbramowickiego. Dopuszczał możliwość rezygnacji ze swoich pretensji o ile ksieni poprosi go o to. Ksieni Teresa Mieroszewska nie chciała na to przystać. Jednak, z powodu opóźniania się odpowiedzi od biskupa krakowskiego, zmuszona była odesłać uczennice „do fary do spowiedzi, ale nie wszystkie posłała” . Ostatecznie – wbrew proboszczowi – biskup przychylił się do prośby ksieni i nakazał poszanowanie przyjętego zwyczaju. Kronikarki odnotowały jeden przypadek udzielania uczennicom sakramentu bierzmowania w klasztorze; co nie znaczy, że takich przypadków nie było więcej. W 1759 roku z rąk biskupa Franciszka Potkańskiego przyjęły sakrament bierzmowania norbertanki, których „matką krzestną” była ksieni Teresa Mieroszewska, natomiast „damom świeckim WP Korytowska, która u nas w ten czas przytomna była” .
Nie można ustalić dokładnie, z powodu braku spisów uczennic, jaki procent spośród nich wybrało życie zakonne w klasztorze imbramowickim. Do tych, spośród wychowanek, które na stałe związały się z konwentem norbertanek należały:
– Józefa Urbańska (Niemka z Raciborza) ,
– Salomea Bogucka z Krakowa „stanęła na próbę do chóru” w 1725 roku ,
– Teresa Chwaliborzanka z Jangrota, której matka w czerwcu 1726 roku prosiła o przyjęcie jej do klasztoru, a już w sierpniu tego roku „stanęła na próbę”, ponieważ uznano ją „sposobną do śpiewania w chórze jako do inszej obserwancji zakonnej” ,
– Helena Łękawska była aspirantką od 1735 roku ,
– Anna Leymanówna ,
– Franciszka Szaniawska, podstolanka koronna ,
– Agnieszka Kochanowska, kasztelanka radomska ,
– Joanna Mieroszewska, burgrabianka krakowska ,
– Marianna Dąmbska, miecznikówna inowrocławska ,
– Aniela Tyngierówna przebywała w klasztorze prawdopodobnie już od czwartego roku życia  ucząc się języków francuskiego i niemieckiego,
– Tekla Stadnicka kształciła się w szkole imbramowickiej przypuszczalnie w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku, „stanęła na próbę” w 1801 roku ,
– Marianna Strzałkowska trzy lata uczyła się w szkole, w 1803 roku poprosiła o przyjęcie do klasztoru ,
– Marianna Wotowska pobierała naukę w szkole klasztornej przez pięć lat od 1801 roku, a w 1808 roku zgłosiła pragnienie wstąpienia do zakonu .
Jak się wydaje, całkiem spora liczba uczennic upodobała sobie życie klasztorne, chociaż wykaz ten z całą pewnością nie jest jeszcze kompletny.
    Kandydatki do klasztoru też były częstokroć oddawane przez przełożone do szkoły panien świeckich, pod opiekę ich mistrzyni „dla wypróbowania ducha”. W 1781 roku w wieku 23 lat zgłosiła się do norbertanek Marianna Kozubska, którą ksieni Felicjanna Otfinowska oddała pod opiekę Anny Bętkowskiej, ówczesnej mistrzyni świeckich „aby się rozpatrywała w niy y próbowała intencyi”. Taż sama Kozubska za przełożeństwa Doroty Kręskiej była mistrzynią panien świeckich, a w 1803 roku została wybrana ksienią. Nie wszystkie kandydatki, poddawane takiej próbie, decydowały się przyjąć suknię zakonną. Na taki krok nie zdecydowała się (lub jej to odradzono) Niemka Magdalena Szwarcówna, która w grudniu 1806 roku w wieku około trzydziestu lat przybyła do Imbramowic z zamiarem wstąpienia do klasztoru. „Oddana p. mistrzyni świeckich dla wypróbowania ducha” już w kwietniu 1807 roku zrezygnowała.
 Po trzecim rozbiorze Polski, kiedy to Imbramowice znalazły się w granicach zaboru austriackiego, przełożone klasztoru musiały liczyć się z tym, że w pewnym momencie będą zmuszone dostosować sposób kształcenia do wymagań państwa. Jednak jeszcze w 1801 roku, na pytanie o szkołę, wystosowane z cyrkułu olkuskiego, odpowiedziano, że „w klasztorze jest edukacya panien z dawna języka niemieckiego y francuskiego” i pewnie starano się czekać na dalszy rozwój wypadków. Dopiero w 1808 roku, za radą życzliwych osób, ksieni Marianna Kozubska zdecydowała się na pisemne zawiadomienie Gubernium we Lwowie o erygowaniu szkoły w klasztorze, w tym o przyjęciu na bezpłatną naukę sześciu ubogich panienek . Wkrótce po tym fakcie odbyła się wizytacja, którą przeprowadził „Gruber naznaczony wizytator szkół y klasztorów […] wstąpił […] do szkoły dam świeckich, obglądał książki, pisania, roboty. Mówił z nimi po niemiecku” . Przypuszczalnie w 1811 roku szkoła jeszcze istniała. Natomiast już w 1816 roku poinformowano konsystorz krakowski, że „dla oczywistey niemożności y czasów ciężkich i przykrych, zaprzestał klasztor na czas iakowy trudnić się edukacyą panienek, oczekuiąc pory pomyślnieyszy” .
W latach dwudziestych klasztor utrzymywał szkołę elementarną, która w 1835 r. została przekształcona w Instytut Naukowy Wyższy Żeński, zlikwidowany po powstaniu styczniowym. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej, w 1919 roku w klasztorze otwarto szkołę gospodarczą dla dziewcząt, która funkcjonowała do 1948 roku, z przerwą w czasie drugiej wojny światowej.

WALKA O PRZETRWANIE. KLASZTOR SIÓSTR NORBERTANEK
W IMBRAMOWICACH W OKRESIE ZABORÓW

WPROWADZENIE
    Idee oświeceniowe miały niewątpliwy wpływ na to, że rządy poszczególnych państw, panujący, dostojnicy świeccy, a nawet kościelni i wybitniejsze jednostki zajęły niechętną postawę wobec życia zakonnego, co w konsekwencji przyniosło w drugiej połowie XVIII w. i w początkach XIX w. likwidację ogromnej liczby klasztorów, a nawet całych wspólnot zakonnych, czego przykładem może być kasata w 1773 r. Towarzystwa Jezusowego. Łatwość, z jaką udało się tę akcję prowadzić na przełomie XVIII i XIX w., była zachętą do podobnych działań w ciągu całego XIX w.
    Racjonalizm ludzi wieku oświecenia, w tym także dostojników kościelnych (również tych w kurii rzymskiej) był przyczyną oceniania wspólnot zakonnych, przeważnie tych kontemplacyjnych, jako „klasy próżniaczej”. Majątki, zgromadzone przez klasztory w ciągu wieków, stały się solą w oku nie tylko panujących. Także biskupi widzieli niejednokrotnie konieczność reformowania struktur kościelnych, opierając się na majątkach odebranych zakonom. W Europie Zachodniej bez żadnych oporów likwidowano klasztory, przeznaczając ich majątki na różne cele. Rewolucja Francuska „zmiotła” wszystkie zakony we Francji. Po wielkiej kasacie klasztorów w 1803 r. na terenie Rzeszy Niemieckiej ostały się tylko nieliczne domy zakonne. Podobnie było w krajach obecnego Beneluksu.
    Idee oświeceniowe nie ominęły także Polski. Już w czasie Sejmu Czteroletniego dyskutowano nad reformą klasztorów, której zasadniczą część stanowiłaby likwidacja niektórych z nich. Wybitne osobowości tamtych czasów, takie jak: Tadeusz Czacki, twórca Liceum Krzemienieckiego, oraz pijar Hugo Kołłątaj, wypowiadały się na temat sensu istnienia zakonów. Kołłątaj uważał nawet, że „utrzymanie lub skasowanie poszczególnych zakonów zależy od woli rządu, który może działać swobodnie i bez obawy naruszenia zasad religii” .
    Władze Księstwa Warszawskiego, przesiąknięte ideami napoleońskimi, cechowała niechęć do zakonów i stąd wynikały niektóre ich przedsięwzięcia na niekorzyść wspólnot zakonnych, uzasadniane „użytecznością publiczną”. W tym okresie, na skutek szerzącej się pogłoski o bliskiej już kasacie, narodziły się w klasztorach obawy co do ich dalszego funkcjonowania. Rozpoczęto wyprzedaż kosztowniejszych rzeczy. Dlatego też 1 lutego 1810 r. rząd wydał rozporządzenie surowo zabraniające takich działań. Rozporządzenie to, rozsyłane przez poszczególne konsystorze, otrzymały także, z konsystorza diecezji krakowskiej, siostry norbertanki w Imbramowicach .
    Pomimo zaprzeczeń rządowych, obawy przyjęły wkrótce realne kształty. Już w dniu 23 marca 1811 r. król Fryderyk August wydał dekret w sprawie likwidacji tych klasztorów, w których było zgromadzonych mniej niż 12 członków. Zapewniano wszakże, że intencją prawodawcy nie było odgórne znoszenie takich klasztorów, lecz rozpatrywanie każdego przypadku z osobna, biorąc chociażby pod uwagę możliwość zaangażowania się danego klasztoru na polu edukacji. Dzięki temu klasztor sióstr norbertanek na Zwierzyńcu w Krakowie otrzymał pozwolenie na prowadzenie szkoły parafialnej oraz kształcenie 12 ubogich panien . Na skutki dekretu Fryderyka Augusta nie musiały długo czekać norbertanki z klasztorów w Łęczycy i Bolesławcu. Rozporządzeniem z dnia 27 maja 1811 r., nakazano połączenie tych klasztorów i przeniesienie zakonnic z Bolesławca do Łęczycy .
    Na tak przygotowanym gruncie z łatwością poruszali się reformatorzy struktur kościelnych w Królestwie Polskim, utworzonym na Kongresie Wiedeńskim w 1815 r. Władze Królestwa Polskiego rozpoczęły starania u Stolicy Apostolskiej o dostosowanie granic diecezji do granic państwa i do jego wewnętrznego podziału. Tak więc, zabiegano o to, aby kraj, w którym było 8 województw, został podzielony także na 8 diecezji. Nowa cyrkumskrypcja została zaprowadzona w Królestwie Polskim na mocy bulli papieża Piusa VII Ex imposita nobis z 30 czerwca 1818 r.  Wykonawcą bulli został arcybiskup metropolita warszawski Franciszek Skarbek Malczewski. Dla uposażenia urzędów w nowo powstałych diecezjach uzyskano zgodę papieża na zniesienie kilku klasztorów i przejęcie ich majątku. Wykorzystano śmiertelną chorobę arcybiskupa i na kilka godzin przed jego śmiercią 18 kwietnia 1819 r. uzyskano od niego podpis na dekrecie, który przewidywał zniesienie 47 najbogatszych klasztorów, 6 opactw i 11 kolegiat . W tej liczbie znalazły się również klasztory i opactwa norbertańskie. W celu zapobieżenia ewentualnemu uszczupleniu majątków klasztornych – jeszcze przed ogłoszeniem listy znoszonych klasztorów – Komisja Rządowa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (KRWRiOP), reskryptem z dnia 26 stycznia 1819 r., poleciła przekazać przełożonym wszystkich klasztorów męskich i żeńskich, „iż nie mają prawa i nie powinni bez zezwolenia Rządu z nikim wchodzić w żadne i pod żadnym tytułem układy o dzierżawę dóbr lub aliencyą jakichkolwiek ruchomości, składających fundum instructum klasztorów, gdyż wszelkie stąd pretensye ciążyć zawsze będą ich dochody” . Konsystorz generalny krakowski, podając ten reskrypt do wiadomości przełożonym wspólnot klasztornych, zalecił jak najściślejsze dostosowanie się do jego brzmienia, aby „wykraczający przeciwko temu rozporządzeniu, smutnych dla siebie nie zaciągnęli wypadków” .
    W wyniku kasaty klasztorów w 1819 r. przestała istnieć na ziemiach polskich męska gałąź zakonu św. Norberta (zniesiono opactwa w Hebdowie i Witowie), a klasztory żeńskie zostały skazane na wymarcie. Przestał istnieć klasztor norbertanek w Łęczycy, ponieważ zakonnice przeniesiono do Strzelna w Wielkopolsce. Klasztor sióstr norbertanek w Płocku zamieniono na koszary wojskowe, a 24 zakonnice 18 października 1819 r. przewieziono do Czerwińska, gdzie umieszczono je w murach klasztoru kanoników regularnych . Przestał istnieć klasztor norbertanek w Busku; zakonnice przeniesiono do popaulińskiego klasztoru w Pińczowie. Już w 1829 r. istniał projekt połączenia norbertanek buskich z imbramowickimi . Zrealizowany został dopiero w latach 1863-1864.

PRZEJĘCIE MAJĄTKU NA RZECZ SKARBU PAŃSTWA, ZAMKNIĘCIE NOWICJATU
    Klasztor w Imbramowicach nie został skasowany. Odebrano mu jednak majątek; przeszedł on w zarząd Skarbu Państwa . Zamknięto również nowicjat, skazując tym samym konwent na wymarcie.
    Sam fakt przejęcia majątku jest opisany w kronice klasztornej:
„W sobotę 29 maja 1819 roku. O godzinie 6-tej przyjechał W-y Piątkowski, Komisarz delegowany, dano zaraz znać do klasztoru, aby furtę otworzyć, bo już była furta zamknięta i Zgromadzenie Completę w chórze śpiewały. Wyszła Dobrodziejka Panna Ksieni, z Panną Sekretarką do rozmównicy, a tam pomieniony Komisarz przeczytał im upoważnienie z Wysokiego Rządu na odebranie dóbr klasztornych i wszelkich funduszów, jakie na ten czas konwent nasz mógł posiadać. Ale że nazajutrz wypadała uroczystość Zesłania Ducha Przenajśw., więc swoją czynność pomieniony Komisarz odłożył do wtorku, a sam pojechał na Święta do Rapsztyna . Gdy powróciła Dobrodziejka Panna Ksieni do chóru oświadczywszy siostrom w jakim celu Komisarz przyjechał, trudno określić z tego powodu udręczenia Zgromadzenia naszego; i tak w największym smutku spędziłyśmy Święta. 1-go czerwca przyjechał WW. Komisarz i rozpoczął swą czynność: wszystkie fundusze jako to: dobra, które w ów czas Klasztor posiadał i były jego własnością, odebrał. Komissya ciągnęła się przez różnych delegowanych Komissarzy rok cały, na którey Konwent nasz musiał wszystkie dochody, jakie tylko bydź mogły, wykazać i wszelkie papiery, jako to: regestra dochodów, inwentarze, kopie konsygnacyi i inne. W ten sam dzień jeszcze pomieniony W-y Piątkowski bibliotekę klasztorną z wszystkiemi książkami, jakie tylko bydź mogły, zapieczętował […] Dnia 3 sierpnia przyjechał JWW. Samuel Linde, Komisarz Rządowy Wyznań Religijnych i Oświecenia, Dyrektor Jeneralny Bibliotek, odpieczętował bibliotekę i książek sztuk 361 wziął, ułożyć w pakę rozkazał objęte konsygnacją, wójtowi gminy oddał, który do Warszawy, do Biblioteki Publicznej Narodowej przesłał […] 1820 roku, dnia 28 stycznia. Zabrano papierów sztuk 93, różnych jako to: przywilejów, intercyzów i innych, które konsygnacją objęte, i Komisyi Województwa Krakowskiego przez Wielmożnego Kownackiego, Komissarza lustrującego przesłane w dniu 28 stycznia” .
    W 1819 r. konwent liczył 16 zakonnic. Oprócz ksieni Marianny Kozubskiej  wspólnotę zakonną tworzyły: Wiktoria Zdanowska, Kunegunda Zygmuntowska, Anna Krynicka, Aniela Tyngierówna, Barbara Tynowska, Eufemia Wielogłowska, Tekla Michałowska, Urszula Limanowska, Tekla Stadnicka, Marianna Strzałkowska, Marianna Klimczyńska, Helena Osmęcka, Marianna Wołowska, Bronisława Świtanowska i Franciszka Lekszycka . Konwent miał swojego kapelana, organistę i sługę do pomocy w kościele. Służba klasztorna liczyła 13 osób.
    Przed przejęciem majątek klasztoru składał się z: 6 folwarków, 7 wsi  i 2 przyległości oraz z dziesięcin i procentów od kapitałów. Oprócz tego konwent posiadał własne lasy, a tym samym dowolność ich użytkowania. Komisja obrachunkowa wyceniła przychód roczny klasztoru na 23 296 zł i 19 gr. czyli 3494 rubli srebrnych i 49,5 kopiejek. Po wielu latach, w 1853 r. do tej sumy podniesiono kompetencje  wypłacane klasztorowi imbramowickiemu.
    Za zabrany majątek wyznaczono roczną pensję. W 1821 r. wypłacano ksieni Mariannie Kozubskiej 1200 zł, każdej z pozostałych 15 zakonnic – po 800 zł, a kapelanowi i spowiednikowi – 1200 zł (czyli po 180 rubli srebrnych dla ksieni i kapelana, a po 120 dla każdej z pozostałych 15 zakonnic). Oprócz tego przyznano klasztorowi na 1819/20 r. deputat drewna miękkiego w wysokości 248 sążni. W następnym roku zostało to zmienione: dla ksieni przyznano 10 sągów, a każdej z pozostałych 15 zakonnic i kapelanowi po 5 sążni drewna miękkiego z lasów imbramowickich. Na skutek protestu ksieni Marianny Kozubskiej na rok następny przyznano jeszcze 6 sążni drewna dla Szkoły Elementarnej prowadzonej przez norbertanki. W maju 1822 r. KRWRiOP, na prośbę klasztoru przyznała, poczynając od roku 1822/23, na opał do gotowania i prania dodatkowo 30 sążni drewna rocznie .
    Przejęcie majątku i zabudowań klasztornych na rzecz Skarbu Państwa ogromnie utrudniło zachowanie ścisłej klauzury i codzienne życie klasztoru. Nad tymi niekorzystnymi zmianami ubolewała późniejsza ksieni Bronisława Świtanowska :
„[…] przed supresją był stan klasztoru zamożny – wszystkie zabudowania w podwórzu zajezdnym były jego własnością, służba była dostateczna, więc za obrębem murów czeladź płci męskiej mieściła się, goście przyjeżdżający umieszczani byli w oficynach klasztornych; a mając własne lasy, można było opalić wszystkie zabudowania klasztorne. Lecz po supresji wszystko się zmieniło! Wszystkie zabudowania klasztorne w podwórzu przeszły na własność Rządu, zaledwo zostawiono szczupłe mieszkanie dla kapelana. Odtąd w obrębie murów naszych, całe gospodarstwo mieścić muszemy. Ogrodnik, dwóch fornali, skotak, organista przychodzą do kuchni klasztornej na obiad i kolację, ale to wówczas władza duchowna tak zarządziła, widząc, że inaczej być nie może, wszyscyśmy ulec musieli. W odpusty, dla tak szczupłego miejsca w rozmównicy, zmuszona jest przełożona dawać obiady duchownym za furtą na korytarzu w lecie – a w zimie przyjąć do refektarza ogrzanego, po ukończeniu takowych zaraz wychodzą za furtę, jak to miało miejsce w czasie misji w r. 1836 w obecności administratora diecezji śp. ks. Zglenickiego z 24 kapłanami, toż samo i później, inni administratorzy diecezji, oficjały w czasie obłóczyn, profesji przyjmowali obiady na korytarzu, w refektarzu, a czasem w mieszkaniu przełożonej, którzy wiedzieli i znali położenie nasze, że inaczej niepodobna” .
    Ze względu na to, że konwent nie miał już ziemi, a więc podstawowego źródła utrzymania i zaopatrzenia w podstawowe produkty żywnościowe, ksieni została zmuszona do wydzierżawienia od rządu dopiero co zagarniętego majątku. Tak więc w 1820 r. konwent wydzierżawił na 12 lat majątek Imbramowice wraz ze wsią Małyszyce. Umowa dzierżawna, sporządzona w maju 1820 r., weszła w życie 1 czerwca tegoż roku i miała obowiązywać do 1 czerwca 1832 r. Konwent zawarł ją z Komisją Województwa Krakowskiego. Akt ten zatwierdziła 16 czerwca tego samego roku Deputacja Spraw Zniesionych Instytutów Duchownych.
    Czynsz dzierżawny, w wysokości 3553 zł i 26 gr rocznie, był płacony z góry, w czterech kwartalnych ratach. W 1823 r., po dwóch latach od wydzierżawienia majątku, po powtórnym jego oszacowaniu, rząd zmniejszył czynsz dzierżawny o 1225 zł i 4 gr. Tak więc od 1 czerwca 1822 r. klasztor miał płacić rocznie 2328 zł i 21 gr. Niestety gospodarowanie wydzierżawionym majątkiem kulało, gdyż brak było bezpośredniego nadzoru zakonnic nad robotnikami. Ponadto wiele zniszczeń powodowały klęski żywiołowe. Powodzie w 1821 r. i w latach następnych przyczyniły się między innymi do zupełnego zniszczenia młyna i tartaku. Straty były tak duże, że nie zdecydowano się już na odbudowywanie obu budynków. Nie mogąc opłacać nawet zmniejszonego czynszu dzierżawnego, ksieni w 1828 r. wystąpiła do rządu o przyjęcie rezygnacji z dzierżawy z dniem 1 czerwca 1829 r. Reskryptem z 10 listopada 1829 r. KRWRiOP rezygnację tę zaakceptowała. Ostateczny obrachunek dzierżawy został zakończony dopiero w 1835 r., a klasztorowi nakazano jeszcze dopłacić 445 zł i 26 groszy .
    Po rezygnacji klasztoru imbramowickiego z dzierżawy folwarku Imbramowice, KRWRiOP, biorąc pod uwagę potrzeby konwentu, „dla dogodności, wyłączyła spod dzierżawy i zgromadzeniu oddała następujące użytki: a) 4 morgi ogrodu warzywnego, b) trzech włościan z pańszczyzną do nich należącą do posługi klasztornej, c) wszystkie daniny w naturze od włościan wsiów Imbramowice i Małyszyce, d) wolne mlewo dla klasztoru w młynach dworskich” . Ogród rozciągał się za rzeką Dłubnią, pod murami klasztoru. Włościanami oddanymi klasztorowi byli: Paweł Jurgat, zobowiązany do odrabiania rocznie 104 dni pieszych i oddawania 2 powab  oraz 6 łokci oprawy , Joachim Kubik odrabiał rocznie pańszczyzny 113 dni pieszych, oddawał 3 powaby i 6 łokci oprawy, Józef Orczyk zobowiązany był do 104 dni pieszych, 2 powab i 6 łokci oprawy. Włościanie z Imbramowic i Małyszyc oddawali: kapłony, kury, kurczęta i jaja. Oprócz tego w oficynie znajdującej się naprzeciwko klasztoru zakonnice otrzymały na piętrze dwa pokoje dla kapelana i dwa dla osób odwiedzających zgromadzenie . Ponadto od 1 lipca 1830 r. „Komisja Rządowa zaradzając potrzebom tego zgromadzenia asygnowała […] wypłatę z kasy supresyjnej krakowskiej po złotych polskich 500 corocznie” .
    W 1829 r. ksieni Marianna Kozubska rozpoczęła starania o przywrócenie nowicjatu i wyasygnowanie funduszu na ten cel. Po zasięgnięciu opinii odnośnej władzy duchownej, KRWRiOP wystąpiła do Rady Administracyjnej z projektem otwarcia nowicjatu w klasztorze imbramowickim i przyznania na utrzymanie 16 zakonnic – bo taka liczba sióstr mogłaby tam przebywać – funduszu w wysokości rocznego dochodu z ich majątków przed supresją. Realizacji tych przeszkodził wybuch powstania listopadowego .

WYJĘCIE SPOD SUPRESJI W 1835 ROKU
    W latach 1820-1835 zmarło 7 zakonnic, więc w 1835 r. konwent liczył już tylko 9 zakonnic , a kompetencje przez nie pobierane wynosiły tylko 1395 rubli. Na utrzymanie zakonnic, spowiednika i służby kościelnej klasztor otrzymywał rocznie 9300 złp. W 1834 r. zmarła ksieni Marianna Kozubska. Na ten urząd została wybrana Wiktoria Zdanowska, skoligacona z dziedzicem Iwanowic hrabią Aleksandrem Colonna Walewskim . To prawdopodobnie na jej prośby polityk ten, od 1833 r. członek Rady Stanu, rozpoczął starania o zmianę statusu prawnego klasztoru imbramowickiego. Jednym z koronnych jego argumentów za przywróceniem nowicjatu w Imbramowicach była użyteczność tego klasztoru dla społeczeństwa, wyrażająca się w prowadzeniu szkółki elementarnej.
    Na skutek starań Aleksandra Walewskiego, car Mikołaj I, rozporządzeniem z 3/15 sierpnia 1835 r. przywrócił nowicjat w klasztorze sióstr norbertanek, liczba zakonnic miała wynosić 16. Dzięki temu, już w następnym roku, podczas wizytacji generalnej parafii imbramowickiej (24 października), administrator generalny biskup Franciszek Zglenicki dokonał 25 października ceremonii obłóczyn trzech aspirantek: Józefy Marciszewskiej, Anny Gutowskiej i Elżbiety Lekszyckiej . W 1837 r. w klasztorze były dwie aspirantki: Emilia Dudzicz i Antonina Łoniewska. Przed ukazem z 1864 r. w klasztorze imbramowickim jeszcze wiele kandydatek wstąpiło do nowicjatu, a potem złożyło śluby wieczyste. I tak: w 1842 r. odbyły się obłóczyny Emilii Stankar i Marianny Nowak oraz profesja Tekli Bontani, w 1844 r. – obłóczyny Joanny Górskiej oraz profesja: Joanny Eckholdt, Emilii Stankar i Marianny Nowak, w 1845 r. – profesja Marianny Trzebińskiej, w 1849 r. – profesja Zofii Malinowskiej, w 1853 r. – obłóczyny Anny Orzechowskiej, w 1854 r. – profesja Anny Orzechowskiej i obłóczyny Anny Oraczewskiej, w 1856 r. – profesja Anny Oraczewskiej, w 1857 r. – obłóczyny Franciszki Prokopowicz, w 1858 r. – jej profesja, w 1860 r. – obłóczyny Melanii Kolnarskiej, w 1862 r. – profesja Melanii Kolnarskiej i obłóczyny Bronisławy (s. Maria) Nideckiej. Śluby wieczyste Maria Nidecka złożyła dopiero w 1868 r.
    Trzeba tu dodać, że w kwestii przyjmowania kandydatek do klasztoru obowiązywał ukaz cara Aleksandra I z 1817 r., w którym postanowiono, że do nowicjatu mogą być przyjmowane kandydatki dopiero po ukończeniu 24 roku życia, a śluby wieczyste (profesję zakonną) nowicjuszki mogły składać dopiero po ukończeniu 30 roku życia. Jak się wydaje, nakaz ten nie był w klasztorach stosowany, gdyż musiano go wielokrotnie przypominać. W przypadku Imbramowic dało się zauważyć, przynajmniej w kilku przypadkach, nieprzestrzeganie tego zalecenia. Tak na przykład w 1836 r. bp Zglenicki, zapowiadając swoją wolę dokonania ceremonii obłóczyn trzech aspirantek, zaznaczył, że „p. Elżbieta Lekszycka profesji zakonnej, aż po skończeniu lat dwudziestu jeden wieku swego, wykonać nie jest mocna”. Późniejsza ksieni Maria Nidecka  suknię zakonną przyjęła w 1862 r., mając lat siedemnaście. Co prawda w 1864 r. odmówiono zgody na jej profesję, argumentując to między innymi brakiem wieku wymaganego przez ukaz z 1817 r., ale już w 1868 r. odbyła się jej profesja, chociaż Nideckiej brakowało kilku lat do ukończenia wieku wymaganego prawem. Wydaje się, że kiedy nowicjuszka osiągnęła wiek 24 lat, władze zwykle godziły się na jej profesję.
    W 1835 r. nie oddano wprawdzie klasztorowi dóbr zajętych na mocy postanowienia z 1819 r., ale uposażenie roczne podniesiono, od 1 stycznia 1836 r., do 17 000 zł, czyli 2550 rubli srebrnych. Przyznano także deputat drewna z lasów rządowych w wysokości 96 sążni. I, co bardzo ważne, zmieniono status szkółki elementarnej. Zamiast niej konwentowi imbramowickiemu przyznano prawo prowadzenia szkoły wyższej dla dziewcząt pod nazwą: Instytut Naukowy Wyższy Żeński.
    Szkoła ta przez wiele lat była chlubą klasztoru. Główny zarząd szkoły spoczywał na barkach ksieni: do 1848 r. – Wiktorii Zdanowskiej, a w latach 1848-1864 – Bronisławy Świtanowskiej. Dyrektorką szkoły (ochmistrzynią) za rządów ksieni Zdanowskiej była Bronisława Świtanowska; po jej wybraniu na urząd ksieni, stanowisko to objęła Marianna Trzebińska.
    Szkoła mieszcząca się w obrębie murów klasztornych w 1838 r. miała „załączone dwa ogrody okazałe, wielką dogodność i przyjemność uczącym się czyniące; pokojów szkole służących jest sześć, dosyć obszernych i wygodnych, w których podzielone uczennice na swe właściwe oddziały pod dozorem przyzwoitym są umieszczone. Całe zaś to pomieszkanie, łącznie z ogrodami i rzeką  przez nie płynącą jest opasane murem i stanowi miejsce najbezpieczniejsze” . W 1843 r. na użytek szkoły oddano siedem pomieszczeń, z tych na sale lekcyjne przeznaczono cztery pokoje. W pierwszym roku nauczania szkoła podzielona była na trzy klasy: początkową, pierwszą i drugą. Od roku szkolnego 1837/38 aż do końca funkcjonowania szkoły, uczennice podzielone były na cztery klasy: początkową, pierwszą, drugą i trzecią.
    W Instytucie kształciły się uczennice, jak zapisano, „z różnych guberni i obwodów”, przeważnie szlachcianki, a od lat czterdziestych – także córki urzędników wojskowych. Liczba uczennic początkowo systematycznie się zwiększała, w latach czterdziestych ukształtowała się na poziomie trzydziestu kilku, a w latach pięćdziesiątych stopniowo znowu się zwiększała, aż do 65 osób w roku szkolnym 1859/60 .
    W Instytucie wykładano przedmioty zalecone przez władze oświatowe, ponieważ szkoła sióstr norbertanek podlegała także szkolnym władzom świeckim; kontrolowali ją wizytatorzy obwodu szkolnego pińczowskiego. Wielką wagę przywiązywano do nauki języków obcych: francuskiego i niemieckiego. Natomiast nauka języka rosyjskiego zwykle kulała, gdyż brakowało odpowiedniego nauczyciela. W początkowych latach istnienia szkoły inspektorzy ją wizytujący regularnie polecali kierownictwu zajęcie się tym problemem. Oprócz języków obcych w szkole nauczano języka polskiego, religii , geografii, historii naturalnej, technologii , rysunków i kaligrafii  i arytmetyki . Duże znaczenie miała także nauka prac ręcznych: „haftowania na różnych materiałach według wzorcowych deseni, robotą zwyczajną i krzyżową, szycia sukien, bielizny, dziergania na drutach rzeczy używalnych” , gdyż szkoła miała przede wszystkim ukształtować uczennice na żony i matki i przygotować do prowadzenia domu. Dlatego ogromną wagę przywiązywano do lekcji muzyki.
    Grono nauczycielskie składało się z osób świeckich i duchownych. Nauczyciele świeccy i katecheta pobierali wynagrodzenie za pracę, natomiast zakonnice uczyły bezpłatnie, „z obowiązku zakonnego”. Od 1841 r. każdy nauczyciel, aby mógł wykonywać swoją pracę, musiał mieć specjalne upoważnienie Kuratora Okręgu Naukowego Warszawskiego, „stosownie do przepisów nową ustawą dla Instytutów Naukowych Prywatnych guwernerów i nauczycieli domowych przez Najjaśniejszego Pana zatwierdzonej” . Inspektor Szkoły Obwodowej Pińczowskiej tekst tej ustawy wręczył ochmistrzyni, podczas wizytacji szkoły 26 października / 7 listopada 1841 r. i nakazał dopełnienie wszelkich formalności do końca roku kalendarzowego .
    Religii i moralności uczył zwykle duchowny, który był jednocześnie kapelanem (między innymi w 1836 r. – ksiądz W. Oliwiński, w latach 1839-1842 – ksiądz Izydor Ordon, od października 1842 r. – ksiądz Bernard Rzepczyński). Spośród miejscowych norbertanek (w tym kandydatek do zakonu i późniejszych profesek) nauczały w szkole międz innymi: Anna Gutowska, Emilia Dudzicz, Joanna Eckholdt, Tekla Bontani, Marianna Trzebińska, Anna Oraczewska, Melania Kolnarska , Maria Nidecka. Spośród byłych uczennic Instytutu wywodziły się korepetytorki , które nie pobierały wynagrodzenia lecz uczyły „honorowo dla własnej wprawy” (Józefa Groblewska, Maria Rzadkowska). Szkoła zatrudniała specjalnych nauczycieli do muzyki (metrów). Jednym z nich był pochodzący z Krakowa Szymon Okulski, który uczył gry na fortepianie od 6 listopada 1840 r. Od 1 października 1842 r. lekcji muzyki udzielał Bartłomiej Niczewski, wdowiec rodem z guberni kaliskiej, natomiast od 1 października 1844 r. zajmował się tym Józef Hołubiczko z Poznania. Oprócz nich, gry na fortepianie uczyły także same norbertanki (między innymi Tekla Bontani i Joanna Eckholdt), które „w domu rodzicielskim przez metrów prywatnych doskonaliły się w muzyce w stopniu wyższym”. Do nauki języków obcych starano się pozyskiwać nauczycielki pochodzące z krajów języka francuskiego lub niemieckiego.
    W ciągu całego okresu swego istnienia Instytut uzyskiwał niezmiennie wysokie oceny wizytatorów. Warto przytoczyć kilka z nich, odnotowanych w „Księdze wizyty”:
„W dniu 25 stycznia / 6 lutego 1841 zwiedziłem Instytut Wyższy Żeński w Imbramowicach, kilka godzin spędziłem we wszystkich klasach i oddziałach tego zakładu z prawdziwą przyjemnością i zadowolnieniem. Wychowanie panien tak dalece odpowiada przepisom i zamiarom Rządu, iż zaledwo podobnem do wiary, aby na ustroniu tyle nagromadzić środków i pomocy” (s. 5-6).

[…] „miło mi będzie i przyjemnie oświadczyć zwierzchnim władzom ile korzyści przynosi Krajowi tutejsze Zgromadzenie” (s. 8).

„Troskliwa opieka przełożonej ksieni klasztoru WJP. Zdanowskiej, wzorowa gorliwość w prowadzeniu tego Instytutu ochmistrzyni WJP. Świtanowskiej, grono zdolnych indywiduów do wykładu nauk, znakomity postęp naukowy tu wychowujących się uczennic z przedmiotów Instrukcją przepisanych, pod wszelkimi względami moralności, pobożności są najgłówniejszymi zaletami tego Instytutu” (s.12).

    Stefan Żeromski „kazał” jednej z bohaterek Wiernej rzeki uczyć się w Instytucie imbramowickim: „Pani po włosku nie umie, ale za to po francusku… – A umiem, bom się uczyła na pensji, u zakonnic w Ibramowicach. Troszeczkę się nie douczyłam, bo mi tatko kazał wracać do gospodarstwa” .
    W klasztorze imbramowickim w XIX w. przygotowywało się do przyjęcia chrztu kilka dziewcząt pochodzenia żydowskiego. Jedną z nich była katechumenka Pestel Weissfeld, którą przysłano tam w 1836 r. nie przyznając jednak na jej utrzymanie żadnych funduszów. Motywowano to dobrodziejstwem przywrócenia klasztorowi „znacznej części dawnych jego dochodów” . W klasztorze podejrzewano, że pożar w sierpniu 1874 r. spowodowany został przez krewnych Żydówki, która w tym czasie przebywała w klasztorze . W latach 1848-1849 w klasztorze imbramowickim była internowana, po rozbiciu grupy „entuzjastek”, Wincenta Zabłocka ; „z łatwo zrozumiałych powodów nie ma o tym w papierach współczesnych żadnej wzmianki” .
    Mimo zwiększenia kompetencji w 1835 r. klasztor nie miał wystarczających funduszów na zaspokojenie swoich potrzeb. Ksieni zmuszona była nawet zaciągać długi w okolicznych dworach. Pismem z 19/31 grudnia 1950 r. rozpoczęła więc starania o poprawę sytuacji materialnej konwentu przez podwyższenie kompetencji do sumy 3600 rubli i deputatu drewna do 144 sążni. Zasadność podanych przez ksienię powodów i rzetelność wyliczeń sprawdzał na miejscu w Imbramowicach naczelnik powiatu miechowskiego. W sprawozdaniu z 23 kwietnia / 5 maja 1851 r., skierowanym do Rządu Gubernialnego Radomskiego, nie tylko potwierdził prawdziwość twierdzeń ksieni, lecz także dodał nawet, że potrzeby klasztoru były jeszcze większe, ponieważ obok wydatków na lekarza, lekarstwa, organistę, światło i aparaty kościelne, coroczne rozmaite remonty i reperacje, klasztor kształcił bezpłatnie 6 ubogich uczennic. Pozostałe uczennice płaciły od 105 do 120 rubli rocznie, co nie wystarczało na poczynienie najmniejszych nawet oszczędności . Ksieni zaś nie wyliczyła w piśmie wydatków w wysokości 1675 rubli, które klasztor ponosił na siedem odpustów przywiązanych do ich kościoła – 225 rubli, utrzymanie ogrodu i ogrodnika – 250 rubli, zwiezienie drewna i zboża – 300 rubli oraz na utrzymanie i płacę dla 23 sług i czeladzi – 900 rubli .
    Uznając zasadność twierdzeń ksieni Świtanowskiej, Namiestnik Królestwa Polskiego, rozporządzeniem z 15/27 lipca 1853 r., przychylił się do jej prośby, przede wszystkim „mając na względzie gorliwość Zgromadzenia, jaką się odznacza w wzorowem utrzymaniu szkoły płci żeńskiej przy tymże Zgromadzeniu istniejącej”. Na utrzymanie 16 zakonnic podwyższono kompetencje z 2550 do 3494 rubli srebrnych i 49,5 kopiejek, „czyli do wysokości dawnemu uposażeniu tegoż Zgromadzenia przed suppresją wyrównującej, z odniesienia wydatku tego do funduszu suppresyjnego”. Deputat drewna zwiększono z 96 do 126 sążni .
    W 1856 r. Komisja Rządowa Przychodów i Skarbu zawarła z klasztorem umowę co do zamiany pańszczyzny i powinności w naturze na czynsz roczny w wysokości 33 ruble srebrne i 98 kopiejek .
    W 1858 r. ksieni Świtanowska zwróciła się do Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych z prośbą o wydzielenie z folwarku Imbramowice 50 mórg na użytek klasztoru, tytułem dzierżawy. Skłoniła ją do tego sytuacja, jaka wytworzyła się we wsi Imbramowice, po oczynszowaniu jej mieszkańców i zmianie lokalizacji gospodarstw w 1852 r. przez urządzenie nowych kolonii. Okazało się, że gdy włościanie zbudowali swoje domy w dalszej odległości od klasztoru, „nie można mieć żadnych potrzeb, jakiemi są konieczne, a mianowicie: mleko, masło, śmietanka, najęcie koni po doktora, można by umrzeć zanim koni dostanie, a posyłając po mleko i śmietankę na tak odległe kolonie zanim przyniesie, skwasi się” . Reskryptem Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu z 19/31 lipca 1860 r. klasztor otrzymał na wieczyste użytkowanie ziemię znajdującą się w sąsiedztwie klasztornego ogrodu warzywnego za czynsz roczny w wysokości 50 rubli i 47,5 kopiejek.

PO UKAZIE Z 1864 ROKU
    Wydawało się, że tak ciężko wywalczone prawne i materialne podstawy egzystencji pozwolą na dalszy niezachwiany byt klasztoru. Tymczasem wybuch powstania styczniowego i represje popowstaniowe, które dotknęły klasztory w Królestwie Polskim, diametralnie zmieniły warunki funkcjonowania konwentu imbramowickiego. Druga połowa XIX w. należała do najtrudniejszych okresów w dziejach tego klasztoru zarówno pod względem materialnym, jak i osobowym, gdyż nie było perspektyw na przyjmowanie nowicjuszek.
    Po powstaniu styczniowym w Królestwie Polskim zniesiono wiele klasztorów, a te, które pozostały, ukazem z 27 października / 8 listopada 1864 r., zostały podzielone na etatowe i nieetatowe. Teoretycznie klasztory etatowe miały gwarancje rządu na przetrwanie. Klasztory nieetatowe zostały skazane na wymarcie. Gwarancje rządowe dla klasztorów etatowych polegały na tym, że formalnie nie zniesiono w nich nowicjatu. Nie mogły one jednak przyjmować nowicjuszy, dopóki istniał na terenie Królestwa Polskiego bodaj jeden klasztor nieetatowy danego zakonu. W praktyce więc nowicjaty klasztorów etatowych pozostawały niedostępne do momentu śmierci ostatniego członka klasztoru nieetatowego.
    Z klasztorów norbertańskich pozostały już tylko dwa: etatowy w Imbramowicach i nieetatowy w Czerwińsku. Przestał istnieć klasztor w Pińczowie, w którym przebywały siostry ze skasowanego w 1819 r. klasztoru w Busku. Już 12 października 1863 r. ksieni w Imbramowicach Bronisława Świtanowska otrzymała od biskupa Macieja Majerczaka, administratora diecezji kielecko-krakowskiej, pismo z zaleceniem przygotowania odpowiednich pomieszczeń dla sióstr norbertanek z Pińczowa . Trzy ostatnie norbertanki z tego miasta: Tekla Jarecka, Marianna Garlicka i Aniela Olszewska, przybyły do Imbramowic 25 kwietnia 1864 r. Każda z sióstr otrzymywała na utrzymanie po 120 rubli rocznie. Oprócz tego na kapelana miały przyznane 180 rubli oraz 300 rubli na opał i inne koszty związane z utrzymaniem.
    Bardzo dotkliwym ciosem dla klasztoru w Imbramowicach było zamknięcie szkoły. Rok szkolny 1863/64 był ostatnim w historii Instytutu Naukowego Wyższego Żeńskiego.
    Zmieniły się bardzo warunki materialne, z wielką szkodą dla konwentu. Odebrano 50 mórg przyznanych klasztorowi na wieczystą dzierżawę w 1860 r. , aa także deputat drewna na opał. Drastycznie zostały zmniejszone kompetencje. Na utrzymanie 14 zakonnic przeznaczono tylko 1750 rubli rocznie, czyli połowę tego, co klasztor otrzymywał na utrzymanie 16 zakonnic przed 1864 r. Żadne odwołania od tych decyzji nie skutkowały. Na wydatki związane z odprawianiem nabożeństw Komitet Urzędujący wyasygnował w 1865 r. z budżetu państwa 300 rubli rocznie, w tym dla kapelana i spowiednika – 120, organiście – 75, pomocnikowi organisty – 30, „posługaczowi i babie” – 15, na świece, wino, opłatki, kadzidło – 30, na bieliznę i ornaty – 30. W związku z tym odebrano 180 rubli na utrzymanie kapelana sióstr przybyłych z Pińczowa . Nie zmieniono wysokości kompetencji tych zakonnic.
    Po sporządzeniu w 1866 r. „Aktu dopełnionego zajęcia w zawiadywanie Skarbu” majątku należącego do klasztoru imbramowickiego Komisja Rządowa Przychodów i Skarbu Rządu Gubernialnego Radomskiego wydała zarządzenie o wyjęciu spod zajęcia w zarząd Skarbu gruntów o powierzchni 11 mórg i 20 prętów oraz  znajdujących się w obrębie murów klasztornych: kościoła i gmachu klasztornego, domu dla organisty i dzwonnika, domu służącego za mieszkanie dla kapelana, dwóch ogrodów: warzywnego i owocowego, as także stodoły potrzebnej na skład ogrodowizny. Pozostawiono także do użytku klasztoru inwentarz żywy i martwy, który tam znaleziono w czasie sporządzania spisu „z uwagi, że Zgromadzenie to utrzymane zostało na etacie, że zatem powyższy inwentarz będzie mu potrzebny do użytku” .
    Tym samym aktem przejęte zostały na Skarb Państwa zapisy na rzecz konwentu dokonane przez norbertankę Mariannę Trzebińską i Józefa Bontani, ojca siostry Tekli Bontani. Legaty te skonfiskowano, nie zważając na wolę ofiarodawców, którzy zastrzegli sobie zwrócenie ich rodzinom zapisanych sum w razie, czy to likwidacji klasztoru, albo „gdyby rzeczona suma z rozporządzenia rządu na inny cel była przeznaczona” . Przejęcie tych legatów motywowano tym, że klasztor nie został zniesiony, a więc potrzebne są środki na jego utrzymanie.
    Przepisy z dnia 22 listopada/4 grudnia 1864 r., dotyczące utrzymania i zarządu klasztorów w Królestwie Polskim, pozwalały na utrzymywanie w nich tylko trzech osób niezbędnych do pomocy, a mianowicie: organisty, kucharki (kucharza) i stróża. I tylko tym osobom przyznano prawo zamieszkiwania w zabudowaniach klasztornych. Administrator diecezji kielecko-krakowskiej w październiku 1865 r. wystąpił o zwiększenie tej liczby o trzy lub cztery osoby. Otrzymał odpowiedź odmowną, z uzasadnieniem, że „osoby zakonne, poświęciwszy się życiu zakonnemu, i będące swobodne od wszelkich światowych trosk mogą i powinny w chwilach wolnych od modlitwy oddawać się pewnym zatrudnieniom odnoszącym się do ich osobistych potrzeb w klasztorze” .
    W 1865 r. Komitet Urzędujący przyznał wszystkim zakonnicom i zakonnikom nadliczbowym w klasztorach etatowych (poza Warszawą) dodatkowe wsparcie w wysokości 39 rubli i 18,5 kopiejek dla jednej osoby. Klasztorowi w Imbramowicach przyznano wsparcie tylko w wysokości 39 rb. 18,5 kop., czyli dla jednej osoby . Tą osobą była prawdopodobnie nowicjuszka Bronisława (s. Maria) Nidecka, gdyż dopiero po jej profesji w 1868 r. konsystorz generalny diecezji kielecko-krakowskiej wystąpił do Rządu Gubernialnego „o wyznaczenie pannie Nideckiej pensji etatowej” . Była ona ostatnią nowicjuszką w XIX w., przed wydaniem ukazu w 1864 r. Po niej, aż do 1907 r., żadna kandydatka nie wstąpiła do nowicjatu.
    Do klasztoru w Imbramowicach przeniesiono także w 1886 r. pięć zakonnic ze skasowanego klasztoru cysterek w Kimbarówce, w guberni mińskiej . Były to cztery cysterki i jedna szarytka, wcześniej tam przeniesiona z klasztoru w Mińsku.
    Aby polepszyć zaopatrzenie klasztoru w podstawowe produkty roślinne i zwierzęce, a nie mogąc kupić czy wydzierżawić ziemi, ksieni Marianna Trzebińska (1866-1882) przy pomocy swojego brata Józefa Trzebińskiego, właściciela Miławczyc, zastosowała wybieg, który pozwolił klasztorowi na użytkowanie działki ziemi (nazywanej osadą) o powierzchni 9 mórg i 180 prętów, znajdującej się w Imbramowicach . W 1881 r. – za pośrednictwem zaufanego włościanina z Imbramowic, Jana Makowskiego – zakupiła ją od Brygidy Wieliczko, za sumę 2500 rubli. Ziemię tę natychmiast formalnie wydzierżawił od Makowskiego Józef Trzebiński na lata 24, tj. do 1905 r. i oddał ją w użytkowanie klasztorowi sióstr norbertanek. W celu zabezpieczenia się jednak przed utratą i ziemi i pieniędzy sporządzono akt, w którym zapisano, że Jan Makowski na kupno tej działki pożyczył od Józefa Trzebińskiego sumę 2500 rubli. Dlatego, gdyby Makowski zechciał wejść w posiadanie tej ziemi, musiałby zapłacić tę sumę. Sprawa skomplikowała się jednak bardzo, kiedy to w 1891 r. wyszła ustawa, na mocy której kupować, brać w zastaw lub dzierżawić chłopską ziemię mogli tylko włościanie polscy lub rosyjscy. Jan Makowski został wpisany jako jedyny właściciel wymienionej działki. Zagrożona została więc możliwość dzierżawienia jej przez Trzebińskiego. Okazało się jednak, że większego zagrożenia nie było, gdyż ustawa ta nie działała wstecz i dzięki cichemu przyzwoleniu miejscowych władz aż do czasu wygaśnięcia umowy dzierżawnej, tj. do 1905 r., klasztor mógł te ziemię użytkować.
    W latach dziewięćdziesiątych XIX w. znowu zaczęła krążyć pogłoska o możliwości likwidacji kolejnych klasztorów. W Imbramowicach ówczesna ksieni Maria Nidecka obawiała się katastrofy. Pocieszano się, że klasztor jest etatowy i jako taki nie może być skasowany. Jednak w celu zapobieżenia nieszczęściu próbowano wprowadzić w życie pomysł o sprowadzeniu do Imbramowic sióstr z Czerwińska. Liczono na to, że gdyby liczba sióstr z połączonych klasztorów zmniejszyła się, można byłoby starać się o pozwolenie na przyjmowanie nowicjuszek dla dopełnienia liczby 14 osób, jako że zniknęłaby przeszkoda w postaci klasztoru nieetatowego. Ksieni Nidecka rozważała także pomysł sprowadzenia jednej z sióstr zwierzynieckich, gdyby nie było już szans na sprowadzenie sióstr z Czerwińska. Po śmierci cara Aleksandra III w 1894 r. i wstąpieniu na tron Mikołaja II zrodziły się pewne nadzieje na poprawę sytuacji Kościoła katolickiego na ziemiach polskich. Przełożeni istniejących jeszcze klasztorów rozpoczęli starania o pozwolenie na przyjmowanie kandydatów do nowicjatu. Radzono także, aby i przełożona klasztoru imbramowickiego postąpiła podobnie.
    Trzeba bowiem pamiętać, iż obawy ksieni Nideckiej o przetrwanie konwentu narastały w miarę wymierania kolejnych, wiekowych już zakonnic, a ponad trzydziestoletnia przerwa w przyjmowaniu do nowicjatu powodowała także brak zainteresowania tym klasztorem wśród ewentualnych kandydatek do życia zakonnego. W lutym 1896 r. ksieni Nidecka napisała o swoich obawach do ksieni sióstr norbertanek na Zwierzyńcu:
„Co za bieda, że od tych lat, nikt nie słyszał o możności wstąpienia do nas, do nowicjatu. Wiele już słyszałam takich odezwań: <żeby kto zaczął, to jabym zaraz wstąpiła>. I cóż począć! Zewsząd wołają do nas: … a tu, jak na nieszczęście nikogo do przedstawienia niema. Prawdziwie większe by to poświęcenie było niż ofiarować się na misje do dzikich krajów” .

    W 1896 r. zjawiła się wreszcie kandydatka Jadwiga Teresa Gosek z parafii Secemin, w dekanacie włoszczowskim w diecezji kieleckiej. Jednakże gubernator kielecki pismem z 22 sierpnia odmówił pozwolenia na przyjęcie jej do nowicjatu w Imbramowicach, motywując to faktem, że w Czerwińsku znajdowało się jeszcze kilka zakonnic klasztoru nieetatowego .
    Po wielu jednak przeszkodach, także w postaci obaw ze strony sióstr czerwińskich, zamiar połączenia obu wspólnot klasztornych został zrealizowany. W czerwcu 1902 r. władze carskie nakazały siostrom z Czerwińska przeniesienie się do Imbramowic. W lipcu tego roku przybyło do Imbramowic sześć zakonnic: przeorysza Maria Locińska oraz Scholastyka Świrska, Filomena Browarska, Teresa Aufszlag, Tekla Siedlecka i Stanisława Marchwicka. Najstarsza z nich miała 85 lat, a najmłodsza 60. Siostra Scholastyka Świrska zmarła 18 lutego 1904 r., po niespełna dwóch latach pobytu w Imbramowicach.

ZAKOŃCZENIE
    W 1905 r., kiedy wydano ukaz tolerancyjny dla Kościoła katolickiego, konwent imbramowicki liczył już tylko 9 sióstr, z których tylko trzy były miejscowe, wszystkie zaś były już w podeszłym wieku. Najmłodsza z zakonnic, ksieni Nidecka, miała 61 lat. Kiedy znikły więc przeszkody na drodze do przyjmowania kandydatek, ksieni Nidecka miała poważny problem z wyborem odpowiednich, spośród licznie się zgłaszających, kandydatek. Wreszcie zdecydowano się na cztery z nich: Stefanię Czerkiewicz (siostra oficjała kieleckiego Bogumiła Czerkiewicza, ksieni w latach 1920-1924), Klarę Szamborską, Marię Piątkowską i Konstancję Łukowicz (ksieni w latach 1924-1939 i 1945-1967). Ich mistrzynią została początkowo siostra Tekla Siedlecka. Ze względu na to, że i wiek, i kalectwo siostry Tekli były dla niej ogromnym utrudnieniem w spełnianiu powierzonych jej obowiązków, ksieni Nidecka znowu zwróciła się o pomoc do ksieni zwierzynieckiej. W maju 1907 r. przybyły ze Zwierzyńca siostry Ludwika Dutkiewicz i Rafaela Kukierek, które zajęły się doprowadzeniem do końca przygotowania do obłóczyn czterech wymienionych postulantek. Ceremonia przyjęcia habitu odbyła się 9 czerwca 1907 r.
    Tak więc, po półwiekowej przerwie w funkcjonowaniu nowicjatu, odrodzenie tej instytucji w 1907 r. dawało nadzieje na to, że ten klasztor o siedemsetletniej tradycji będzie mógł z nadzieją kontynuować swoją misję w służbie Bogu i ludziom.