Zachęcamy was ukochani bracia – mówi założyciel zakonu w ojcowskim upomnieniu, płynącym wprost z jego serca – zachęcamy was i upominamy do ścisłego wykonywania Woli Bożej, do czego zobowiązaliście się wszyscy, składając uroczyste śluby zakonne.
Jesteście bowiem obowiązani, zaprzeć się siebie samych oraz oderwać się i ogołocić, chętnie i doskonale dla Boga, ze wszystkiego co do was należy, aby dźwigać codziennie na barkach Krzyż Chrystusowy, to jest pędzić pokutnicze życie, znosząc cierpliwie rozmaite próby, które was wszędzie będą spotykały.
Jest to rzeczywiście jedyna, wąska ścieżka wiodąca do nieba, prawdziwej naszej ojczyzny, tych wszystkich, którzy odważnie nią kroczą. Jezus Chrystus życiem i śmiercią, czynami i słowem, poprzedził nas na tej drodze. Jeżeli ochoczo na nią nie wejdziecie i nie zaczniecie kroczyć w miarę sił swoich, nie zdołacie nigdy dotrzeć do Jezusa.
Jeden z apostołów powiedział: “Nie zostanie uwieńczony ten, kto nie mężnie walczył.” Drugi zaś apostoł dodaje: “Każdy kto pragnie zamieszkać z Chrystusem w niebie, musi żyć tak, jak On żył na ziemi.”
Idźcie więc tą drogą Bożą z niesłychaną ostrożnością, ażeby śmierć niespodzianie was nie zaskoczyła, ćwicząc się w tym celu w ochoczym posłuszeństwie, dobrowolnym ubóstwie i czystości wolnej od wszelkich podejrzeń. Trzy te cnoty stanowią podstawę naszego zakonu, który nie będzie się mógł utrzymać, skoro ich zabraknie.
Obiecaliście wytrwać dozgonnie na tym świętym miejscu, pozostańcie więc na nim, nie ulegając zniechęceniu i służcie Bogu, nie narzekając na ciężar, który dobrowolnie przyjęliście na siebie.
Wychodźcie jak najrzadziej poza obręb klasztoru i to jedynie w razie koniecznej potrzeby, gdyż wśród światowego roztargnienia, stracilibyście słodycz rzeczy niebieskich, znajdywaną w rozważaniu Boskich tajemnic i otwarlibyście drzwi dla miłości zwodniczego świata, gdzie wszystko zgubą jest albo brudem.
Ryba bez wody musi zginąć, z powodu braku właściwego sobie żywiołu. Toż samo się dzieje z niewytrwałym zakonnikiem. Nie będąc bowiem bronionym murami klasztoru i nie mając przed oczyma cnót, których uczą go bracia rozmowami i przykładem, znajdzie on niebawem, w zbyt częstym zetknięciu się ze światem, sposobność do wszelkich występków i zaplącze się w sieci grożące wieczną zgubą.
Unikajcie więc obcowania ze wszystkimi ludźmi, jak ryba unika ziemi bez wody i nie zapominajcie o ciągłej, wewnętrznej czujności, która tworzy i utrzymuje czystość serca. Bylibyście bowiem niegodni nazwy zakonników, gdyby pragnienia wasze przykuwały was do świata, nie zaś do samego Boga.
Wytrwajcie zatem w swym powołaniu, jak również w braterskiej jedności i miłości. W tym celu trzymajcie język na wędzidle, unikając szemrania, obrazy i zazdrości, ażeby wszyscy, jak mówi święta nasza reguła, mieli w domu Pańskim jedno serce i jedną duszę.
Język lubiący czernić lub oszukiwać, jest jakby raną, która ciągle się powiększa, rozsiewając dokoła swój jad zabójczy, zadaje on bowiem dotkliwe rany, zakłóca błogi spokój w klasztorach i odwodzi od pobożności.
Słusznie też mówią powszechnie: “Ze złośliwego i kłótliwego człowieka, nie zrobisz nigdy prawdziwego zakonnika.” Dlatego też powtarzam wam: połóżcie wędzidło swemu językowi. Wznieście umysły i serca do królestwa niebieskiego, gdzie mieszka prawdziwa radość i ożywieni pobożnością, lećcie ku obłokom za doskonałymi duszami, na skrzydłach rozmyślania o świętych prawdach Bożych.
Umartwiajcie się tym, że dźwigacie ciężar naszego ciała, abyście mogli zawołać, jak błogosławiony Apostoł: “Pragnę być rozwiązanym i być z Chrystusem” albo jak Psalmista: “Oswobodź Panie dusze nasze z więzienia ciała!”
W taki sposób będziecie mogli królować wiecznie z Chrystusem, który czyta na dnie dusz naszych najgłębsze myśli.
Co do tych, którzy chociaż obleczeni w białą szatę zakonną i udający skromność i niewinność gołąbków, są może w oczach Najwyższego (od czego broń was Boże) pozbawieni tej pobożności, która stanowi cechę prawdziwych zakonników, jak również, co się tyczy tych, którzy gardząc w głębi duszy zbawiennymi radami i tymi którzy je dają, odmawiają przez to posłuszeństwa świętym przepisom karności zakonnej, ci jeśli się nie poprawią, zostaną bez wątpienia skazani na wieczne męki w piekle, okropnym miejscu, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Czuwajcie przeto nad sobą bracia moi, abyście mogli uniknąć surowych sądów sprawiedliwości Bożej. Służcie Bogu z największym poświęceniem, w bojaźni i sprawiedliwości, aby was uczynił wiernymi zakonnemu waszemu powołaniu, tudzież aby łaska Jego strzegła was od podobnej kary.
Bóg tak dobry i miłosierny, okaże się z pewnością łaskawym i hojnym dla tych, którzy wiernie Mu służyli. Za lekkie cierpienia wynagrodzi wielkimi łaskami, za pracę dnia jednego wiekuistymi dobrami, jak to obiecał Sam uczniom swoim. Jaka będzie nagroda za pogardę i wyrzeczenie się wszystkiego oraz za dobre uczynki dokonane na ziemi? – zapytali raz Zbawiciela Jego Apostołowie. Już tu na ziemi Bóg wam stokrotnie za to się odpłaci, a w niebie zaś obdarzy życiem wiecznym.
Oby Jezus Chrystus was tam zaprowadził! Amen.
Niech się nie przykrzy żadnemu zakonnikowi, częste odczytywanie krótkiej zachęty do służby Bożej, zawartej w tym piśmie.
Słowo Boże, podług wyrażenia proroka, jest ogniem, którego płomienie rozniecają się pod tchnieniem Ducha Świętego; niszczy on występki, zagrzewa do cnót, otwiera duszom mającym dobrą wolę, nieprzebrane skarbnice mądrości oraz niebieskiego dostarcza im pokarmu. Oto dlaczego powiedział Zbawiciel: “Błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go!” Z tego też powodu, błogosławiona Maria Magdalena słuchająca uważnie Słowa Bożego i zatopiona w rozważaniu rozkoszy, jaką sprawia oglądanie Boga, otrzymała pochwałę za to, że najlepszą obrała cząstkę. Przeciwnie Marta, nie mogła na nią zasłużyć, pomimo godnej pracy i starań w celu usłużenia Zbawicielowi i zaopatrzenia potrzeb Jego człowieczeństwa.
Słuchajcie więc całym sercem tego Słowa Bożego, strzeżcie go mądrze i wypełniajcie gorliwie, abyście przy końcu wieków mogli usłyszeć z ust Najwyższego Sędziego ten wyrok, tak miły dla dusz waszych, jak miód dla podniebienia: “Pójdźcie błogosławieni Ojca Mego, a posiądźcie Królestwo.” Wówczas w pokoju, który nigdy zakłóconym być nie może, będziemy mogli napawać się wieczną radością na łonie chwały, gdzie ujrzycie Boga twarzą w twarz i poznacie nieskończone Jego doskonałości! Wówczas też, Bóg otrze łzy z oczu waszych i nie będzie już ani śmierci, ani cierpienia, wszystkie zaś znikome troski doczesne, znikną jak senne widziadło.
Tam Się objawi obfitość rozkoszy, które Bóg przygotował dla nas i wszystkich bojących się Go! Tam Bóg będzie was cieszył wiecznie, wraz ze wszystkimi wybranymi, błogim widokiem cudów Swej wszechmocy. Tam zaczerpniecie żywej wody z cudownego źródła skraplającego ogród Boży, i które nigdy wyschnąć nie zdoła, napoicie się obfitością niewysłowionej słodyczy w domu Bożym i nasycicie się potokiem najczystszych uciech.
Tam Bóg otoczy się Sam chwałą i potęgą, aby w całym blasku wiekuistej chwały, stać się waszym sługą i dać w nagrodę Samego Siebie, jak wspaniałą zapłatę, przez którą nieograniczona Jego szczodrobliwość, urzeczywistni wszystkie wasze pragnienia.
Taką bowiem obietnicę dał błogosławionemu patriarsze Abrahamowi, aby go zachęcić do żywej wiary i posłuszeństwa, mówiąc: „Ja będę zapłatą twą bardzo wielką!”
Oto jedyny klejnot i nieoceniona zapłata, jaka wam została obiecana i dla zdobycia której; powinniście sprzedać wszystkie swoje dobra i pracować bez wytchnienia. Piękność jej i blask są tak niezrównane, że podług słów Apostoła, muszą być niedościgłymi dla zmysłów człowieka. Umysł jego nawet, tak przenikliwy i głęboki, nie zdołałby sięgnąć do tak niedostępnych dlań wyżyn. Słowem, gdyby Bóg nieskończenie miłosierny i doskonały nie dał wam dobrowolnie i wspaniałomyślnie nieoszacowanej tej nagrody, to nie zdołalibyście zasłużyć na nią ani najokropniejszymi cierpieniami, ani najliczniejszymi dobrymi uczynkami.
Apostoł już powiedział: “Nie są godne utrapienia czasu niniejszego przyszłej chwały, która się w nas objawi.” Pozostaje więc nam tylko błagać Boga, aby nam dopomagał w naszych pracach i zachował dla nas wieczną nagrodę. Amen.
Módlcie się przeto gorąco do Wszechmocnego Boga, który dla was stał się człowiekiem. Doświadczywszy na sobie znikomości rzeczy ludzkich, zna On dobrze waszą naturę i wie, że wszyscy śmiertelni oddani są próżności oraz, że zmysły ludzkie mają wrodzoną skłonność do złego.
Błagajcie Go, aby wspierał Swoją dobrocią i zachował w Swym miłosierdziu, abyśmy mogli dobiec do kresu swej ziemskiej pielgrzymki, nie dając się znęcić i skusić do złego przez cielesne swe żądze, tym sposobem przejdziecie przez dobra doczesne tak, że nie stracicie, ale zyskacie dobra wiekuiste.
Oby wam raczył udzielić tak wielkiej łaski Ten, który żyje i króluje z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym po wszystkie wieki wieków. Amen.
Takie jest kazanie Św. O. Norberta
(z niepublikowanych źródeł Archiwum Norbertanek Imbramowickich)